3/01/2010

Mam ostatnio niezłe oko do wynajdowania wypasów telewizyjnych. Obejrzałam dziś dokument Wendersa zatytułowany "Tokyo-Ga" - rodzaj filmowego dziennika z pielgrzymki do Japonii śladami Ozu. Wenders pokazuje w nim dziwne miejsca - salony ogłupiającego Pachinko (dzięki którym, zdaniem Wendersa, Japończycy zapomnieli o traumach wojennych), manufakturę żywności z wosku przeznaczoną na krzykliwe wystawy różnych podrzędnych jadłodajni, amerykanizującą subkulturę, która w parku urządza sesje twista przy muzyce z magnetofonu. Wenders gada z offu mniej i bardziej ciekawe rzeczy, gadają również współprawcownicy Ozu - kamerzysta i aktor, obaj łagodnie uśmiechnięci. Widziałam w życiu tylko jeden film Ozu, nie jestem pewna który, być może była to "Tokijska opowieść", zostało mi w pamięci tylko kilka wyblakłych kadrów przedstawiających pozbawionych mimiki ludzi, siedzących dookoła stoliczka z herbatą. Zdaje się, że porządnie się wynudziłam.

Brak komentarzy: