5/01/2008

W osiemdziesiątym siódmym mieliśmy już pewne pojęcie o historii. Wojny z Niemcami były dwie. Jeden Szwab leży zakopany w naszej piwnicy. Graliśmy we wczesnorasistowską grę „Żyd”. Wiedzieliśmy, że właściciel „Syrenki” to niepisany antagonista właściciela „Volkswagena”. Polacy to naród wybrany, a zakonnice to matki boskie. Byliśmy jednak nieprawomyślnie przywiązani do pojęcia własności. Obrysowywaliśmy patykami ziemię wołając ”to moje”. Sprzedawaliśmy pokruszoną cegłę w skorupkach od kasztana za pieniądze z liści. Lalek z Peweksu nawet nie wyciągaliśmy z pudełek, żeby nie skołtuniły im się włosy, nie pomięły sukienki, nie skaprawiły bystre oczka. Podglądaliśmy zakłady mleczarskie z trzepaka. Urządzaliśmy mrożące krew w żyłach wyprawy na dno kamienicy i na poddasze. Piwnica była wilgotna, chłodna, cuchnęła grząskim błotem i zapomnianymi słoikami z kompotem. Na strychu było duszno, prześcieradła suszyły się jak usunięte dowody zbrodni, kurz zapychał nosy, echo niosło westchnięcia. Wujkowie sadzali nas sobie na kolanach, żebyśmy zaintonowali dowolny wierszyk. Na stole stała zgrzebna wódka Polmos. Od tej pory swetry przesiąknięte tanimi papierosami i perfumami oraz złote sygnety komunistycznych baronów kojarzyły mi się z męskością.

Brak komentarzy: