3/30/2010

Zawsze kiedy wiedzie mi się dobrze, tęsknię za czasami kiedy wiodło mi się źle.
Jego język jest zaraźliwy.

3/28/2010

Tak naprawdę, nie znajdujemy w tej Łodzi żadnej knajpy dla siebie. 
Uwielbiam jak Mzimu kuchcikuje! Jak wkłada całą swoją fantazję w pokrojenie szczypioru do wielkiej misy twarogu, który starczy nam na trzy śniadania. Albo jak szatkuje perłową pierś kurczaka niczym Perdita Durango swoich dłużników, a potem marynuje ją namiętnie w czosnku i ziołach. 
"stonowany" - największy komplement w ustach mojej matki.
Sama pakuję się w kabałę.

3/27/2010

Kiedyś był ciekawy wszystkiego, dociekliwy. Studiował fizykę teoretyczną i medytował. Zadawał nowo poznanym ludziom nieoczekiwane pytania. Podobała mi się w nim prowokacyjna wręcz ignorancja połączona z naturalną i bezpretensjonalną skłonnością do filozofowania. Bardzo się zmienił. Mogę go obserwować jedynie przez gównianą kamerkę na skypie. Obraz jest niewyraźny, gruboziarnisty. Suriya jest potargany, bez koszuli, je kolejną pizzę na telefon klepiąc w klawiaturę. Robi wrażenie ociężałego i bezmyślnego. Na moje zagajenia odpowiada lakonicznie: "dużo pracuję", "sprawdzam klasówki". I dodaje:

[22:51:15] kothan says: le seul moment ou je ne souffre pas c'est quand j'attends le metro pour partir au travail le matin
[22:51:26] kothan says: ou quand je suis dans le bus
[22:51:42] kothan says: il n'y a rien a faire
[22:51:47] kothan says: il faut juste attendre
[22:51:52] kothan says: c'est reposant
[22:53:02] kothan says: parfois j'aimerais que le trajet soit un peu plus long

Rany boskie, w co ja się ubiorę?!

3/26/2010

Podejrzewam, że jestem meblem.

3/25/2010

Nie wiem po co te chude zdziry przychodzą na fat killer. Chyba tylko po to, żeby mnie powkurwiać swoimi małymi tyłkami.

3/24/2010

Od rana do nocy uprawiam krytykanctwo. 

3/22/2010

Najfajniejsi jesteśmy, kiedy nikt nas nie widzi.
Mzimu zrecenzował Gottland: "Jest tak dobry, że aż żal go czytać".

3/21/2010

Lubię oprychów.

"jest to w pewnym sensie serial familijny, tyle że te wszystkie familie są ciężko chore".

Geez Louise! Szykowanie się do wyjścia zajmuje mi coraz więcej czasu. 
Jestem raczej na bakier z normą. Nie jest mi z tym źle, tylko, że ciągle trzeba się z siebie tłumaczyć, a ja jeszcze tego nie umiem.
W filmie "Jamón, jamón", który obejrzymy sobie w czwartek w Charliem (jest już doroczny przegląd kina hiszpańskiego! Zawsze chodzimy po dystans i ironię, a wychodzimy zdołowani dosadnymi  historiami o pedofilach i nielegalnych emigrantach) bohater ma obsesję na pukcie piersi Silvii, które przypominają mu w smaku szynkę. Gdyby to był film polski to pewnie przypomiałyby mu zimne nóżki albo dwa dorodne bochny pszennego chleba. Gdyby to był film skandynawski - dwa filety różowiutkiego łososia zimnowodnego. W Ameryce dwa płaty świętodziękczynnego indyka, a w Chinach moczone w ciepłej wodzie, napęczniałe grzybki mun.

3/20/2010

Radykalizuję się.
Inteligenci pijo kawe, szydzo i wincej nic.
Winnipeg jest moje.

3/19/2010

Francuscy farbiarze futer. 
Mam morał. Nie mam historii. 
Pelagia i Bazyli. Zagrałbym w to. 
Zleciałam ze schodów i spadła mi korona.

3/18/2010

Wczoraj byłam wesoła. Dziś jestem smutna.

3/17/2010

Mzimu czyta mi do snu głosem Adama Ferency. 

3/16/2010

outsiderzy z defektem i charakterystyczne brzydule.
Ciągotki.
Ostatnio moją ulubioną odmianą humoru jestem humor oscarowy.
A na koniec zniszczę gitarę.
Byłeś kretynem.
Miła, ale stuknięta.
Doradzałam i odradzałam.
Tak okrutnie cierpię, kiedy nie dostaję odpowiedzi na swoje mejle!!!
Bywam psychofanem.

3/15/2010

Męczą mnie historie, które domagają się domknięcia.

3/14/2010

Moja 82-letnia babcia ubrała się dziś w czerwoną sukienkę, do  piersi przypieła ogromną broszkę, podmalowała oko i powiedziała "Nienawidzę, kiedy ludzie traktują mnie jak głupią 82-letnią babę".
Babcia wycina mi z czasopism porady o seksie.
Pani z Żabki podrywa Mzimu, kiedy ten przychodzi po codzienną porcję tytoniu i piwa. Jak go poprosi o kosmyk włosów to się wyprowadzam. 
Onieśmielona.
Przeżywamy z Mzimu wiosenny dramat nadwagi. 
To okropne mieć tylko ćwierć talentu do wszystkiego.
Z niektórymi ludźmi czuję sie jak wśród obcych plemion. 

Opowieści o tym jak to bardzo było się wczoraj najebanym przypominają przechwalanie się dokonaniami wojennymi. Salwowanie sie ucieczką przez szczere pole wśród świstu kul i wykiwanie straży miejskiej na bani to przecież tożsame dowody na odwagę i męstwo. A licytowanie się stopniem swojego urżnięcia jest jak chełpienie się tym, kto odniósł poważniejsze rany w starciu.

 

3/13/2010

Przecież tak się staram.
Twardogłowie mnie ostatnio tak strasznie męczy.
Opracowujemy plan Wielkiej Podróży.

3/12/2010

Pod wpływem odpowiednich lektur budzi się we mnie świadomość opresji! 
Mam wrażenie, że filmy pozamainstreamowe charakteryzują się tym, że każda scena trwa w nich o połowę za długo niż można ją znieść.
Hannah chce zostać Żydowiczem w spódnicy!

3/11/2010

Zagrajmy w pana i niewolnika.
Proszę mnie ukarać.
"Unmade beds" to kolejny film, który puentuje fabułę włoszczyzną, czyli ucieka w kicz przed kiczem.


Wolę czytać o czyichś dziwactwach niż dokonaniach. Interesują mnie niemyte włosy de Beauvoir pod turbanem, to, że Ugresić nigdy nie zgadza się z przedmówcą lub to, że Kuryluk napisała 500-stronicową pracę magisterską.

3/09/2010

Na ulotkach filmów króluje teraz epitet "hipnotyczny"/"hipnotyzujący".

No bo ile można?

3/08/2010

Nie lubię tych wszystkich przytłaczających prowadzących, przy których gościom pozostaje tylko potakiwanie. To zjawisko nagminne. 
Uwielbiam "Alfabety". Kisiela, Urbana, Miłosza. Bezpardonowe donosy na znajomków i nieznajomków . Przed chwilą na TVP Kultura Kisiel streszczał swoje abecadło do kamery. Najczęściej padało: "Wybitny pisarz, ale nie lubiłem. Świniowaty".

3/07/2010

I zrobię z tego ideologię! 

3/06/2010

Manify, spotkania, prelekcje, promocje, eventy, pierdolę, nie idę. Życie na żywo jest rozczarowujące. 

3/04/2010

co czytam jakąś poezję z BL, to całkowicie niecytowalna, wywołująca niezamierzony efekt amnestyczny (ulegająca całkowitemu zapomnieniu natychmiast po przeczytaniu).
Obowiązek przedmałżeński.
Uwielbiamy telewizję. Mamy dużo fajnych kanałów. Codziennie zasypiamy nieprzytomni z nadmiaru wrażeń.
Słuchamy do snu odgłosów z filmu walki z Bruslim (Mzimu nazywa to "pieniami pterodaktylskimi").

3/03/2010

Dziś z kolei dokument o wędrownym cyrku. Najbardziej chciało mi się płakać, kiedy trupa czekała w wiosce na widzów - pani Bogumiła wiązała w kasie bilety recepturką, kontuzjowana woltyżerka krążyła ze świecącymi wiatraczkami, pan Janusz taksował każdy przejeżdżający samochód, artyści w swoich przechodzonych strojach spekulowali czy przedstawienie się w ogóle odbędzie, clown w pełnym rynsztunku palił papierosa. ”Cyrkowcy najbardziej boją się Boga i pustych ławek” - mówił właściciel umierającego cyrku. W końcu rzeczywiście nikt nie przyszedł i trzeba było zwinąć namiot.

Kolejny dokument. Tym razem dziesięciominutowy filmik o Romanie Honecie. Naprawdę, no naprawdę nie mogę zrozumieć jak można wciąż bezkarnie przedstawiać Poetę niczym natchnione medium, każąc mu z niewidzącym wzrokiem deklamować swoje Wiersze na tle kakofonicznej muzyki, przeplatając ten skandaliczny obraz wizjami gorejących węgiełków i topniejących śniegów.

3/02/2010

Mały dziwny chłopiec.

3/01/2010

Mam ostatnio niezłe oko do wynajdowania wypasów telewizyjnych. Obejrzałam dziś dokument Wendersa zatytułowany "Tokyo-Ga" - rodzaj filmowego dziennika z pielgrzymki do Japonii śladami Ozu. Wenders pokazuje w nim dziwne miejsca - salony ogłupiającego Pachinko (dzięki którym, zdaniem Wendersa, Japończycy zapomnieli o traumach wojennych), manufakturę żywności z wosku przeznaczoną na krzykliwe wystawy różnych podrzędnych jadłodajni, amerykanizującą subkulturę, która w parku urządza sesje twista przy muzyce z magnetofonu. Wenders gada z offu mniej i bardziej ciekawe rzeczy, gadają również współprawcownicy Ozu - kamerzysta i aktor, obaj łagodnie uśmiechnięci. Widziałam w życiu tylko jeden film Ozu, nie jestem pewna który, być może była to "Tokijska opowieść", zostało mi w pamięci tylko kilka wyblakłych kadrów przedstawiających pozbawionych mimiki ludzi, siedzących dookoła stoliczka z herbatą. Zdaje się, że porządnie się wynudziłam.
Już od wczoraj przygotowuję się do smugi cienia.
Wszyscy mnie posądzają o kpinę. A ja jestem całkiem na serio!
Ach, te noce pełne whisky i poezji!