12/31/2010

W wielkim zamczysku, na wielkiej górze, w wielkiej komnacie, wiele mil stąd, zza wielkiej kotary słychać wielki głos małego niedorajdy.

Nie ma sekretu. Są tylko strażnicy sekretu.

12/28/2010

Moja babcia w wolnych chwilach ciągle cyzeluje testament. Pisze go odręcznie swoim nauczycielskim pismem, którym podpisuje się dedykacje w książkach za wzorowe zachowanie. Pokazuje mi palcem każdą książkę, którą od niej dostanę, każdy bibelot. Szczegółowo obmyśla ceremonię. Na pewno planuje coś specjalnego.
Nieszczęście jest mi zresztą pisane. Pewien hinduski bramin wyczytał to z układu planet. Nie chciał podać szczegółów.
Noszę pawie piórko, choć wszystkie wiedźmy mówią, że przynosi nieszczęście.
Moi przyjaciele to moi wrogowie.

12/27/2010

Być jak Grażyna Torbicka. Ta kobieta to maszyna.

12/26/2010

"Żeby zrobić wrażenie na przyjaciołach, stawała na głowie".
Otwieram usta tylko po to, żeby złorzeczyć.
Myślę o założeniu bloga erotycznego i bloga naukowego. Choć może lepiej oba na jednej stronie. Ochota na książkę i ochota na seks przychodzą zawsze razem.

12/24/2010

Natalia, 28

12/23/2010

Oszaleć, żeby nie zwariować.
Stare złe czasy.

12/19/2010

Strach przed myśleniem.

12/18/2010

Wszyscy jesteśmy adwokatami.

12/15/2010

Z reguły im lepiej kogoś znam, tym bardziej go nie lubię. Zawsze czytałam, że jest odwrotnie.

12/12/2010

Moje haha nie ma końca.
Chciałabym móc wyguglować każdą swoją rozterkę.

12/09/2010

Wiedza stolikowa. Knajpiana erudycja.

11/29/2010

Odkąd pamiętam zawsze emablowałam mężczyzn nie tym, co trzeba. Wychodziłam ze skóry, żeby celnie spuentować wątek dyskusji, inteligentnie zadowcipkować lub wygłosić czarująco złośliwy komentarz. Potem okazywało się, że nawet Ci najbardziej obiecujący i błyskotliwi, przez cały ten czas podkochiwali się w platynowych Izach, które chichotały na każde ich słowo i zachwycali się tym, jakie z tych Iz bystre dziewczyny.

11/08/2010

Nie wierzę w rozmowę.

10/30/2010

Dziś popłakałam się, kiedy przypomniałam sobie jak dwadzieścia lat temu mój młodszy kuzyn dostał pod choinkę prezent cztery razy większy od mojego i myślałam, że wszyscy kochają go cztery razy bardziej.
Opisuję Mzimu jaką melodię mam ochotę usłyszeć - wesołą, ale niezbyt żywą, z lekko elegijną nutką albo kompletnie zbzikowaną, jazgotliwą, ale słodką albo zrewoltowaną, ale melodyjną. I Mzimu umie zawsze dobrać jakiś kawałek.

10/27/2010

Eu sou de ninguém
Eu sou de todo mundo
E todo mundo é meu também.

10/25/2010

Z przodu Apokalipsa. Z tyłu Złoty Wiek.

10/20/2010

Ja 18:08:44
kupiłam w antykwariacie
Ja 18:08:46
książkę
Ja 18:08:49
Davida Lybcha
Ja 18:08:52
Lyncha
magda hrd new 18:08:54
nowość
magda hrd new 18:08:55
;)
Ja 18:08:57
o Medytacji
magda hrd new 18:08:58
hoho
magda hrd new 18:09:00
hehehe
Ja 18:09:01
Transcendetalnej
magda hrd new 18:09:06
buahaha
Ja 18:09:06
no nie mogłam się oprzeć :)
Ja 18:09:13
facet od 33 lat medytuje
Ja 18:09:15
i mówi
Ja 18:09:31
że z tego czerpie całą swoją kreatywnośc :)
magda hrd new 18:09:42
a nie z łódzkiego smogu?!
magda hrd new 18:09:44
bu!
Jestem miłością.
Śnią mi się nieprzyzwoite sny z bardzo nieodpowiednimi osobami. Rano wstydzę się im spojrzeć w oczy, bo wydaje mi się, że wiedzą.

10/12/2010

Uczę się czytać i pisać.

10/10/2010

Chyba zostanę kaznodzieją.
Uważaj kiedy opowiadasz mi jakąś historię. Ona stanie się moją historią, jednym z najlepszych wspomnień, nieodróżnialnym od moich własnych.

10/03/2010

Budzę się jako entuzjasta, zasypiam jako sceptyk.

9/30/2010

Wszystko robię niezauważalnie.

9/29/2010

Bruegel, Przysłowia niderlandzkie, 1559 

9/28/2010

Ja 23:31:43
czy Ty też uważasz, ze ludzkość zmierza do upadku i ruiny?
Ja 23:32:05
i że kiedyś ludzie byli lepsi, szlachetniejsi i mniej chamstwa było? :)
magda hrd new 23:32:17
nie, bo mamy początek wieku a to się wyklucza
magda hrd new 23:32:24
tak myślałam w latach 90.
Nie lubię jak Mzimu idzie spać. Nie ma go. Leży bezwładnie. Jestem sama.
Nawet jak czytam Auerbacha, Curtiusa czy Crouzeta, to muszę potem przepłukać Pudelkiem.
Ale spotkamy się w niebie, prawda?
Lubię smród.
Motyw piczny w literaturze.

9/26/2010

Myśleć zaczyna się z rozpaczy. Najbardziej zrozpaczeni zostają intelektualistami.

9/25/2010

Proszę mnie aresztować!
Jestem kobietą zajętą.

9/24/2010

„[...] ludzie pokazywali Dantego na ulicy nie jako człowieka, który napisał Komedię, lecz jako tego, który był w piekle”. 
Jestem z Łodzi. To widać.

9/23/2010

Momenty i dłużyzny.

9/21/2010

Ludzie piszą publikują za dużo.

Na przykład we Francji wydaje się między końcem sierpnia i początkiem listopada w ramach rentrée littéraire ponad 700 książek (nie chce mi się szukać średniego nakładu i przeciętnej liczby stron, ale myślę, że wynik kalkulacji musi naprawdę urywać tyłek). Magazyny literackie w te pędy zabierają się do ich recenzowania i układają listy "100 książek, których nie można przegapić tej jesieni". Oszołomieni czytelnicy organizują natomiast akcje w stylu "Challenge 1% de la rentrée littéraire", czyli zobowiązują się do przeczytania 1% z opublikowanych właśnie książek. Wybierają więc 7 pozycji, obalają sumiennie jedna po drugiej i piszą relację z progresu w lekturze.

Oczywiście i na szczęście zjawisko to wraz z jego aberracjami jest już należycie we Francji wyszydzone.

Jestem za wprowadzeniem reglamentacji dla ludzi piszących.  
 1 kniga per capita.

W ciągu całego życia, ma się rozumieć. Wszystkim z oczywistych względów wyjdzie to na dobre.

PS. Właśnie zadzwonił domofon. Zignorowałam pierwszy dzwonek. Odebrałam drugi: "Chciałabym zaprosić panią do rozmowy o biblii. Wie Pani, to taki bestseller".

9/19/2010

Relatywizm doprowadzi mnie pewnego dnia do szaleństwa.

9/17/2010

"Seks za darmo jest obrzydliwy".

8/26/2010

Marzę o filmie, który byłby tak długi jak moje życie. Żebym mogła go cały czas oglądać.

(myśl tę dedykuję Basti)

8/13/2010

Myślę o Polsce.
Nawet intelektualistki zostawiają desusy pod cudzymi łóżkami.
Lubię tęsknić za jakimś miastem. Na przykład w Paryżu tęskniłam za Lyonem. W Lyonie za Marsylią. W Marsylii za Niceą. W Nicei za Barceloną. W Barcelonie za Berlinem. W Berlinie za Wiedniem. W Wiedniu za Rzymem. W Rzymie za Warszawą. W Warszawie za Oslo. W Oslo za Lizboną. W Lizbonie za Pragą. W Pradze za Brukselą. W Brukseli za Londynem. Choc przecież w wielu z tych miast nigdy mnie nie było.

[inspiracja: Basti]
Pierwszy dzień naszego pobytu w Brukseli był bardzo udany. Rano spytałam w arabskim sklepie mięsnym czy mają boczek, a wieczorem zwymiotowałam z najwyższej karuzeli na Foire du Midi.

8/09/2010

Poranny sms od Mzimu: "Mzimu rzuca się po zimnych falach i ulepił z piasku popielniczkę".
Czytałam dziś fascynujacy artykuł o moralności zwierząt. Dowiedziałam się z niego m.in. że jest kilka gatunków poza człowiekiem (np. słonie, delfiny i świnie), które potrafią przejść "test lustra", to znaczy rozpoznać w odbiciu samego siebie. Czyż nie jest to przerażające?
Nie potrafię do końca wczuć się w "Śmierć w Wenecji" (mówię o filmie). Tadzio pod postacią tego spłowiałego Szweda z podłożonym głosem w ogóle mi się nie podoba. Jest brzydki i niemądry.
Ślepnę. Smutno mi.

8/07/2010

Zostałam słomianą wdową. Mzimu spierdolił nad morze. Przysyła masę smsów. Letników nazywa "stonką" i ze swadą opisuje ścierające się ze sobą kurortowe trendy. Śpi w pensjonacie "Fala I" i kupi mi koszulkę z napisem "To nie plotka, że jestem słodka". Tymczasem ja postanowiłam pod jego nieobecność nadwyrężyć swoje narzędzia poznawcze i oglądam najbardziej dekadenckie filmy, jakie przyjdą mi do głowy. Obejrzałam już "Imperium zmysłów", "Szamankę" oraz "Wielkie żarcie" i właśnie szukam czegoś mocnego na dzisiejszy wieczór. Jak Mzimu wróci, zastanie mnie w stanie duchowej zgnilizny i moralnego rozkładu, ale wtedy będzie już za późno.

7/27/2010

"Jego ciało zostało wyrzucone przez okno na ulicę, następnie zmasakrowane, wykastrowane, przeciągniete przez błoto, wrzucone do rzeki, powieszone na szubienicy i  w końcu spalone przez paryski tłum".

7/26/2010

Rodzina to opresja! Po ostatnim hucznym weekendzie, nie mam ochoty oglądać swoich pociotków przez następne 100 lat! Przez cały wczorajszy wieczór przychodziły mi do głowy obezwładniajace przeciwnika riposty, które mogłam zastosować w obronie własnej godności i indywidualności, ale które, rzecz oczywista, nie przyszły mi do głowy w odpowiednim momencie. Wieczorem, dzieki bogu, obejrzeliśmy "Annie Hall" i śmialiśmy się, że Allen tak często podoba się właśnie tym naszym znajomym, którzy najbardziej przypominają tego wkurzającego bufona w kolejce rozprawiajacego o braku zwartej struktury w ostatnim filmie Fellinego.
Najbardziej lubię filmy, w których tylko dwoje bohaterów ma imię i nazwisko, a reszta jest wymieniona w napisach jako "właściciel ksiegarni", "barman", "dziennikarz # 1", "dziennikarz # 2", "kobieta w parku", "kelnerka".

7/19/2010

Cześć. Idę czytać o botaniku, który zakochał się w swojej mięsożernej roślinie.
Będąc dzieckiem pozbawionym rzeczywistych talentów i uzdolnień, dorastałam w irracjonalnym poczuciu genialności i wszechmocy.
Kiedy tylko mogę wystawiam się na pośmiewisko. Dobrze mi to robi.
Obejrzeliśmy wczoraj w nocy "Bitter moon" i przypomniało mi się jak niewiarygodnie mocnym, intensywnie rujnującym i boleśnie rozkosznym doświadczeniem jest mieć złamane serce. Po takim przeżyciu można już właściwie tylko zostać ogorzałym cynikiem w stylu Bogarta, a przecież takie postacie zawsze podobały mi się najbardziej.

7/15/2010

Dziś felieton Vargi był jednak na swoim miejscu, czyli nad felietonem Orlińskiego. Dodatkowo przeczytałam inspirujący reportaż o bezrobotnych Niemcach. Żyją z zasiłku, ograniczywszy swe materialne potrzeby do minimum, ale nie rezygnują przy tym z przyjemności, nie próżnują, nie popadają w nałogi, tylko oddają się swoim pasjom. Jąkający się kartograf z Drezna jeździ na przykład na międzynarodowe konferencje dla jąkających się i przedstawia tam odczyty.  
Żyję według tak ścisłej reguły, że brak albo obsuwa jednego z elementów powoduje u mnie ogromny niepokój i dyskomfort. W ostatni czwartek na przykład nie było w Dużym Formacie popkulturalnego felietonu Vargi. Mimo, że Pan Krzysztof pisze coraz bardziej manierycznie, to przecież jest moim starym znajomym i zawsze miło dowiedzieć się co u niego słychać. Przetrząsnęłam całą gazetę wzdłuż i wszerz, szukałam go nawet na stronie z wynikami giełdy i pomiędzy artykułami okołomundialowymi. Bezskutecznie. Naprawdę wyprowadziło mnie to z równowagi!
Jestem zmęczona tym prokreacyjnym prozelityzmem. Tym, jak młode mamy i młodzi ojcowie opowiadają, że progenitura to najwspanialsza rzecz jaka ich w życiu spotkała oraz że jej bezbronny uśmiech wynagradza im wszelkie trudy. Pewnie wzruszyłabym się, gdyby tylko to mieli na myśli. Bo przecież to wzruszające kiedy ktoś mówi Ci, że jest szczęśliwy. Ale nie chodzi im tylko o to. Oni mówią to wszystko z przekonaniem, że właśnie znaleźli się po właściwej stronie i chcą koniecznie namówić Cię, abyś również przystąpił do tego stowarzyszenia. "Nie wiesz co tracisz", "A Wy kiedy?", "Byłabyś świetną matką", "A Wy nie myślicie?". Kiedy odpowiadamy uprzejmie, że nie, nie myślimy wtedy rozmówcy wydają się być jakby urażeni. Nie dowierzają, pytają jeszcze raz, a na koniec rzucają jakąś myśl ku przestrodze, tak żebyśmy poczuli, że nie wiemy "co jest w życiu ważne". Zarówno argumenty zwolenników jak i przeciwników prokreacji są dla mnie słabe. Ci pierwsi wiadomo co mówią, ci drudzy, nazywający siebie childfree albo DINK, właściwie też coś bredzą - że wolą wyjechać tropić yeti, poskakać na spadochronie albo odpicować kuchnię. Mzimu mówi, że za bardzo się tym emocjonuję, ale ja czasem naprawdę czuję się jak bohaterka Pudelka, której ktoś zrobił zdjęcie w wyciągniętym barchanie i teraz wszyscy się zastanawiają czy mam już "zaokrąglony brzuszek" czy może po prostu za dużo zjadłam.

Na zakończenie:
Moja babcia mówi: "Rozumiem cię, kochanie, ale i tak przecież kiedyś wpadniecie".

Chciałam dziś napisać o grzechu autocenzury i cnocie nieoceniającej introspekcji. O ściśniętym tyłku i pseudoszczerości rodem z wielotomowych dzienników "pierwotnie nieprzeznaczonych do druku". O tym, że kiedy oleje się przykazanie posiadania interesujących i atrakcyjnych seksualnie myśli, dopiero wtedy robi się naprawdę ciekawie.

Poza tym, spędziliśmy z Mzimu miły wieczór w dzielnicowym Świnksie wymieniając się anegdotkami z okresu pacholęctwa, które jakoś nadal nie mogą się skończyć, mimo że opowiadamy je sobie już cztery lata. Dziś Mzimu opowiedział między innymi jak napisał kiedyś opowiadanie o świętach z punktu widzenia psa. Niezadowolony z efektu wyrzucił je prosto na stos makulatury zawierającej modne wówczas tygodniki o robieniu na drutach oraz niskonakładową prasę antyklerykalną. Mzimowa mama odnalazła jednak juwenilne dzieło syna, wzruszyła jego kiełkującym talentem i nieprzeciętną wrażliwością (nie zapominajmy, malec wczuł się w mentalność czworonoga!) i zachowała utwór na wieczną pamiątkę. Koniec. 

7/14/2010

Potrzebuję koniecznie jednego pokoju do robienia bałaganu. Na nieszczęście mieszkamy w kawalerce.

7/12/2010

Lubię poranne korki - mogę wtedy pobyć z Mzimu trochę dłużej, a rano naprawdę warto jest pobyć trochę dłużej z Mzimu, który jest wtedy zawsze w dobrym humorze, bo wydaje mu się, że to właśnie dziś uda mu się rzucić ten cholerny alkohol, kawę i papierosy i zacząć biegać.
Kiedy byłam wiecznie w kimś zadurzoną nastolatką zdarzało mi się wykonywać jakieś nietuzinkowe czynności tylko po to, żeby - jeśli wybranek mojego serca akurat zadzwoni do mnie i zapyta co robię - móc powiedzieć od niechcenia: „Kopiuję ołówkiem tryptyk Hansa Memlinga” albo „Znów czytam Ulissesa” lub też „Właśnie słucham Dead Can Dance i lewituję”. Przecież nie mogłam być przyłapana na odrabianiu lekcji z geografii albo obcinaniu paznokci!

No i te wszystkie zwaliste Amerykanki, przeczytawszy "Eat pray love", jadą teraz na Bali, bez pardonu upychają spocone tyłki na werandzie tego biednego bezzębnego szamana i każą sobie wróżyć z ręki wykrzykując co chwilę OMG! Nazywam to zjawisko "zderzeniem wielkiej koncepcji z małym umysłem". Zawsze mnie to smuci.


Wszystko wydawało mi się tak doskonałe! Nawet brzydcy ludzie byli piękni! Nawet fatalnie ubrani wyglądali oszałamiająco! Nawet niedobrane pary były czarujące! Nawet utwór "YMCA" był epokowy! Mam nadzieję, że nie jest to początek jakiegoś rzadkiego i poważnego schorzenia...

7/11/2010

Jesteśmy z Mzimu Kibicami Współczującymi. Zawsze kibicujemy przegrywającym i każdy mecz kończymy z uczuciem porażki. 

7/08/2010

Mzimu, mój największy apologeta i krytyk jednocześnie, powiedział dziś o mnie: " Widziałem chomiki, które lepiej wyciągają wnioski ze swoich doświadczeń". Do przemyślenia. 

7/02/2010

Jak powiedział Agrippa d'Aubigné "te czasy wymagają innego stylu".
Jestem eremitką wiecznie tęskniącą za towarzystwem.
Mzimu: "Nie można cię skarbie samej zostawiać, bo niechybnie będzie z tego jakaś filozofia".
Wiedzmy wszystko! 
Pisząc tego bloga, zawsze czułam się trochę jak Christian Slater w "Więcej czadu" - kozakujący na antenie, a w życiu szkoda gadać.
Nic tak nie przypomina początku jak koniec.
Implozja.

5/23/2010

Po przebudzeniu klnie. Przed snem cytuje Nerudę.

5/19/2010

Wolne popołudnia są mi zdecydowanie potrzebne do szczęścia. 

5/16/2010

Wolność to jest hmm eeee, wolność to coś takiego jakby..., no jakby tu powiedzieć panie, wolność to takie coś, że yyyyy eeeee hmmmm no właśnie.
Brakuje mi toksyczności.

5/12/2010

Pracuję nad sentymentalną mapą Łodzi.

PRZERYWAM MILCZENIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Chciałam tylko powiedzieć, że fajnie jest. 

Samotność wprowadza mnie w stan rauszu. 
Z blogiem to jest tak, że jak się zacytujesz to jest obciach.

4/19/2010

Po prostu nie lubię kiedy nawet milczenie staje się milczeniem na temat. 

4/17/2010

Różnicujmy się!

4/10/2010

"Jezus na pewno tego nie chciał".

4/09/2010

Uparcie mitologizuję.

4/07/2010

Często spotykam Pana Mima. Jadamy w tej samej jadłodajni. Czasami, z braku miejsca, przy tym samym stoliku. Pan Mim jest cały długi. Ma długie włosy, długi nos, długi płaszcz i długie nogi. Je długo, metodycznie, nie odwracając wzroku od talerza. Do tego samego lokalu przychodzi też inny pan. Jest nieduży i gadatliwy. Nosi osobliwe koszule i źle dopasowaną perukę. Pan Gaduła i Pan Mim nigdy się ze sobą nie witają, ignorują nawzajem swoją obecność, choć przecież widują się codziennie.
Zbyt wylewna. Zbyt przymilna. Zbyt natarczywa. Ech.
Kochany.
Całe życie w cudzysłowiu.

4/06/2010

Rozkochać.

błagam pomóżcie 2

"pomóżcie pisze z chłopakiem na gg ale brak mi tematów do rozmowy.podrzućcie jakies tematy pliss
Odpowiedzi (Liczba odpowiedzi: 1) 
♥♪♫MARTYNA♥♪♫ 
 Odpowiedziano: 2009-11-23 19:46:41 
możecie gadac o zaineresowaniach itd. możecie tez gadac przyszłości ;) albo o klasie albo o jakimś przedmiecie szkolnym. Możecie obgadywać nauczycielki.... :)"

błagam pomóżcie 1

"Często brakuje mi tematów do rozmowy z moim chłopakiem ... Pomożecie ? ; ( .
Zawsze jak się z nim spotykam , witamy się i często na tym się kończy ... <>
Ale chciałabym , żebyście podali mi jakieś tematy do rozmowy .
Z góry Dziękuję ;D"
Oczekiwanie + rozpamiętywanie - ten tryb życia mnie męczy. 

4/05/2010

Szkoda, że nie można być na własnym pogrzebie.
Ten wieczór miał konsystencję snu. 
Ten wieczór był taki, jakby napisać książkę z samych ostatnich zdań.
Porażki celebruję najdłużej. 
Zawsze chciałam być zagadkowa, a jestem zwykłym plotuchem ;)

disclaimer

Nawet nie pamiętam, czy popełniłam gafę. Wypiłam tyle pysznych "wiśni w piwie", że chyba musiałam wygadywać niestworzone rzeczy. Ale ta kąpiel towarzyska była fajna.

4/03/2010

Czasem czuję się jak brodaty piosenkarz country w snopie światła na ciemnej scenie (= idiotycznie). 

4/02/2010

Jaką gafę popełnię tym razem? 

4/01/2010

Przez tę wiosnę kompletnie ocipiałam.

3/30/2010

Zawsze kiedy wiedzie mi się dobrze, tęsknię za czasami kiedy wiodło mi się źle.
Jego język jest zaraźliwy.

3/28/2010

Tak naprawdę, nie znajdujemy w tej Łodzi żadnej knajpy dla siebie. 
Uwielbiam jak Mzimu kuchcikuje! Jak wkłada całą swoją fantazję w pokrojenie szczypioru do wielkiej misy twarogu, który starczy nam na trzy śniadania. Albo jak szatkuje perłową pierś kurczaka niczym Perdita Durango swoich dłużników, a potem marynuje ją namiętnie w czosnku i ziołach. 
"stonowany" - największy komplement w ustach mojej matki.
Sama pakuję się w kabałę.

3/27/2010

Kiedyś był ciekawy wszystkiego, dociekliwy. Studiował fizykę teoretyczną i medytował. Zadawał nowo poznanym ludziom nieoczekiwane pytania. Podobała mi się w nim prowokacyjna wręcz ignorancja połączona z naturalną i bezpretensjonalną skłonnością do filozofowania. Bardzo się zmienił. Mogę go obserwować jedynie przez gównianą kamerkę na skypie. Obraz jest niewyraźny, gruboziarnisty. Suriya jest potargany, bez koszuli, je kolejną pizzę na telefon klepiąc w klawiaturę. Robi wrażenie ociężałego i bezmyślnego. Na moje zagajenia odpowiada lakonicznie: "dużo pracuję", "sprawdzam klasówki". I dodaje:

[22:51:15] kothan says: le seul moment ou je ne souffre pas c'est quand j'attends le metro pour partir au travail le matin
[22:51:26] kothan says: ou quand je suis dans le bus
[22:51:42] kothan says: il n'y a rien a faire
[22:51:47] kothan says: il faut juste attendre
[22:51:52] kothan says: c'est reposant
[22:53:02] kothan says: parfois j'aimerais que le trajet soit un peu plus long

Rany boskie, w co ja się ubiorę?!

3/26/2010

Podejrzewam, że jestem meblem.

3/25/2010

Nie wiem po co te chude zdziry przychodzą na fat killer. Chyba tylko po to, żeby mnie powkurwiać swoimi małymi tyłkami.

3/24/2010

Od rana do nocy uprawiam krytykanctwo. 

3/22/2010

Najfajniejsi jesteśmy, kiedy nikt nas nie widzi.
Mzimu zrecenzował Gottland: "Jest tak dobry, że aż żal go czytać".

3/21/2010

Lubię oprychów.

"jest to w pewnym sensie serial familijny, tyle że te wszystkie familie są ciężko chore".

Geez Louise! Szykowanie się do wyjścia zajmuje mi coraz więcej czasu. 
Jestem raczej na bakier z normą. Nie jest mi z tym źle, tylko, że ciągle trzeba się z siebie tłumaczyć, a ja jeszcze tego nie umiem.
W filmie "Jamón, jamón", który obejrzymy sobie w czwartek w Charliem (jest już doroczny przegląd kina hiszpańskiego! Zawsze chodzimy po dystans i ironię, a wychodzimy zdołowani dosadnymi  historiami o pedofilach i nielegalnych emigrantach) bohater ma obsesję na pukcie piersi Silvii, które przypominają mu w smaku szynkę. Gdyby to był film polski to pewnie przypomiałyby mu zimne nóżki albo dwa dorodne bochny pszennego chleba. Gdyby to był film skandynawski - dwa filety różowiutkiego łososia zimnowodnego. W Ameryce dwa płaty świętodziękczynnego indyka, a w Chinach moczone w ciepłej wodzie, napęczniałe grzybki mun.

3/20/2010

Radykalizuję się.
Inteligenci pijo kawe, szydzo i wincej nic.
Winnipeg jest moje.

3/19/2010

Francuscy farbiarze futer. 
Mam morał. Nie mam historii. 
Pelagia i Bazyli. Zagrałbym w to. 
Zleciałam ze schodów i spadła mi korona.

3/18/2010

Wczoraj byłam wesoła. Dziś jestem smutna.

3/17/2010

Mzimu czyta mi do snu głosem Adama Ferency. 

3/16/2010

outsiderzy z defektem i charakterystyczne brzydule.
Ciągotki.
Ostatnio moją ulubioną odmianą humoru jestem humor oscarowy.
A na koniec zniszczę gitarę.
Byłeś kretynem.
Miła, ale stuknięta.
Doradzałam i odradzałam.
Tak okrutnie cierpię, kiedy nie dostaję odpowiedzi na swoje mejle!!!
Bywam psychofanem.

3/15/2010

Męczą mnie historie, które domagają się domknięcia.

3/14/2010

Moja 82-letnia babcia ubrała się dziś w czerwoną sukienkę, do  piersi przypieła ogromną broszkę, podmalowała oko i powiedziała "Nienawidzę, kiedy ludzie traktują mnie jak głupią 82-letnią babę".
Babcia wycina mi z czasopism porady o seksie.
Pani z Żabki podrywa Mzimu, kiedy ten przychodzi po codzienną porcję tytoniu i piwa. Jak go poprosi o kosmyk włosów to się wyprowadzam. 
Onieśmielona.
Przeżywamy z Mzimu wiosenny dramat nadwagi. 
To okropne mieć tylko ćwierć talentu do wszystkiego.
Z niektórymi ludźmi czuję sie jak wśród obcych plemion. 

Opowieści o tym jak to bardzo było się wczoraj najebanym przypominają przechwalanie się dokonaniami wojennymi. Salwowanie sie ucieczką przez szczere pole wśród świstu kul i wykiwanie straży miejskiej na bani to przecież tożsame dowody na odwagę i męstwo. A licytowanie się stopniem swojego urżnięcia jest jak chełpienie się tym, kto odniósł poważniejsze rany w starciu.

 

3/13/2010

Przecież tak się staram.
Twardogłowie mnie ostatnio tak strasznie męczy.
Opracowujemy plan Wielkiej Podróży.

3/12/2010

Pod wpływem odpowiednich lektur budzi się we mnie świadomość opresji! 
Mam wrażenie, że filmy pozamainstreamowe charakteryzują się tym, że każda scena trwa w nich o połowę za długo niż można ją znieść.
Hannah chce zostać Żydowiczem w spódnicy!

3/11/2010

Zagrajmy w pana i niewolnika.
Proszę mnie ukarać.
"Unmade beds" to kolejny film, który puentuje fabułę włoszczyzną, czyli ucieka w kicz przed kiczem.


Wolę czytać o czyichś dziwactwach niż dokonaniach. Interesują mnie niemyte włosy de Beauvoir pod turbanem, to, że Ugresić nigdy nie zgadza się z przedmówcą lub to, że Kuryluk napisała 500-stronicową pracę magisterską.

3/09/2010

Na ulotkach filmów króluje teraz epitet "hipnotyczny"/"hipnotyzujący".

No bo ile można?

3/08/2010

Nie lubię tych wszystkich przytłaczających prowadzących, przy których gościom pozostaje tylko potakiwanie. To zjawisko nagminne. 
Uwielbiam "Alfabety". Kisiela, Urbana, Miłosza. Bezpardonowe donosy na znajomków i nieznajomków . Przed chwilą na TVP Kultura Kisiel streszczał swoje abecadło do kamery. Najczęściej padało: "Wybitny pisarz, ale nie lubiłem. Świniowaty".

3/07/2010

I zrobię z tego ideologię! 

3/06/2010

Manify, spotkania, prelekcje, promocje, eventy, pierdolę, nie idę. Życie na żywo jest rozczarowujące. 

3/04/2010

co czytam jakąś poezję z BL, to całkowicie niecytowalna, wywołująca niezamierzony efekt amnestyczny (ulegająca całkowitemu zapomnieniu natychmiast po przeczytaniu).
Obowiązek przedmałżeński.
Uwielbiamy telewizję. Mamy dużo fajnych kanałów. Codziennie zasypiamy nieprzytomni z nadmiaru wrażeń.
Słuchamy do snu odgłosów z filmu walki z Bruslim (Mzimu nazywa to "pieniami pterodaktylskimi").

3/03/2010

Dziś z kolei dokument o wędrownym cyrku. Najbardziej chciało mi się płakać, kiedy trupa czekała w wiosce na widzów - pani Bogumiła wiązała w kasie bilety recepturką, kontuzjowana woltyżerka krążyła ze świecącymi wiatraczkami, pan Janusz taksował każdy przejeżdżający samochód, artyści w swoich przechodzonych strojach spekulowali czy przedstawienie się w ogóle odbędzie, clown w pełnym rynsztunku palił papierosa. ”Cyrkowcy najbardziej boją się Boga i pustych ławek” - mówił właściciel umierającego cyrku. W końcu rzeczywiście nikt nie przyszedł i trzeba było zwinąć namiot.

Kolejny dokument. Tym razem dziesięciominutowy filmik o Romanie Honecie. Naprawdę, no naprawdę nie mogę zrozumieć jak można wciąż bezkarnie przedstawiać Poetę niczym natchnione medium, każąc mu z niewidzącym wzrokiem deklamować swoje Wiersze na tle kakofonicznej muzyki, przeplatając ten skandaliczny obraz wizjami gorejących węgiełków i topniejących śniegów.

3/02/2010

Mały dziwny chłopiec.

3/01/2010

Mam ostatnio niezłe oko do wynajdowania wypasów telewizyjnych. Obejrzałam dziś dokument Wendersa zatytułowany "Tokyo-Ga" - rodzaj filmowego dziennika z pielgrzymki do Japonii śladami Ozu. Wenders pokazuje w nim dziwne miejsca - salony ogłupiającego Pachinko (dzięki którym, zdaniem Wendersa, Japończycy zapomnieli o traumach wojennych), manufakturę żywności z wosku przeznaczoną na krzykliwe wystawy różnych podrzędnych jadłodajni, amerykanizującą subkulturę, która w parku urządza sesje twista przy muzyce z magnetofonu. Wenders gada z offu mniej i bardziej ciekawe rzeczy, gadają również współprawcownicy Ozu - kamerzysta i aktor, obaj łagodnie uśmiechnięci. Widziałam w życiu tylko jeden film Ozu, nie jestem pewna który, być może była to "Tokijska opowieść", zostało mi w pamięci tylko kilka wyblakłych kadrów przedstawiających pozbawionych mimiki ludzi, siedzących dookoła stoliczka z herbatą. Zdaje się, że porządnie się wynudziłam.
Już od wczoraj przygotowuję się do smugi cienia.
Wszyscy mnie posądzają o kpinę. A ja jestem całkiem na serio!
Ach, te noce pełne whisky i poezji!

2/28/2010

Podjąwszy postanowienie o unikaniu kabotyńskich imprez, pozostaje mi tylko własna kanapa. Kanapo, nie opuszczę Cię!
Schowaj tę pukawkę, durniu.
Przeciągi w tym internecie.
"Może kupię ci ciastko z kremem, żebyś się mogła na nie powkurwiać?"
Złapałam partyzanta.

2/27/2010

W świecie r'n'b cuda zdarzają się ciągle, kotku.
O czym pisaliście swoje nastoletnie wiersze? Zachowaliście je? Ja pisałam coś o ptaszku, który umiera w locie i spada z gruchotem na ziemię. Niestety w przypływie zażenowania wyrzuciłam. Myślę, że trzeba koniecznie zrehabilitować tę pokątną i niedoskonałą młodocianą twórczość, która jest przypadłością absolutnie masową (przyznajcie się!). To wszystko jest urocze, ciekawe i pouczające.
Mam Szwaba na muszce.
Podaj inicjały antypatii.
Podaj inicjały sympatii.
"Właśnie, że jestem wysublimowany", powiedział oburzony Mzimu.
Obmyślam jakie numery przerywałyby wątłą akcję, gdybym miała ze swojego życia zrobić musical. Pewniakiem jest "Kaloubadia" śpiewana a capella przez fałszującą wielorasową trupę ze scatującym solistą, wysokim i anorektycznym. Wszystkie odloty i odjazdy obsługiwałaby moja ulubiona melodia z motywem motoryzacyjnym. A wszystkie retrospekcje i babranie się w starych historiach łóżkowych przeciągły utwór "Je pense a toi", który śpiewałabym osobiście do kamery kiwając sie autystycznie. Może dałoby się też gdzieś upchnać "El pueblo unido..."?



Czarny charakter mojego filmu syczałby złowróżbnie pieressssstrojka.
Czasem mam ochotę rzucić się na głęboką wodę jakiejś ideologii.
Ta dziwna wspólnota wszystkich kobiet jednego mężczyzny. 
Dziś panowie nie są już przyjaciółmi.
Mimo dużej sympatii dla pana Sobolewskiego, jego teksty jestem w stanie przeczytać najwyżej do połowy. Za to do samego końca doczytuję teatralne recenzje Joanny Derkaczew.
Na miłość boską strzeżcie się zdania: Ale przyzna Pani jednak, że jest to korzystna oferta?
To jest, proszę Państwa, tysięczny wpis.

2/26/2010

Strzepuje niewidzialny pyłek z rękawa.
Nerwowo poprawia grzywkę/torebkę/szalik.
niczym zorza.
przyspieszonym krokiem szedł.
trzepot skrzydeł.
patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem.

patrzyła pytającym wzrokiem.

Minęliśmy dom Sary. Na parkingu odnalazł jej skuter. Na zakurzonym siedzeniu napisał „Buona notte”. 
W sumie nie rozumiem z tego nic.
Ja 15:11:36
znasz Bluszcz?
Ja 15:11:58
takie kiepskie czasopismo paraliterackie dla bab
magda 15:12:18
kupiłam pierwszy numer
Ja 15:12:26
i co??
magda  15:12:26
było tam napisane "malaż"
Po raz pierwszy zobaczyłam go kiedy wracałam ze Stellą z salonu piękności. Stella, karłowata staruszka na wózku inwalidzkim, regularnie odwiedziała ten przybytek, żeby wydepilować brwi, skrócić grzywkę, podmalować oczy na wieczór. 
„¿Qué es ser colombiano?", le pregunta Ulrika. "No sé -respondí-. Es un acto de fe".
Jorge Luis Borges, Ulrika
W dalszej części ta osoba nazywana jest Zwycięzcą.
Smsy zebrane.
E-maile zebrane.

Co jest złego w ekshibicjonizmie i narcyzmie? Dlaczego "narcystyczny" i "ekshibicjonistyczny" to zarzuty? (czytam recenzje "Tarnation", bowiem po obejrzeniu każdego filmu na wszelki wypadek zapoznaję się również z jego recenzjami, żeby na pewno wiedzieć, co o nim myśleć).

2/25/2010

deburdelizacja.

2/24/2010

Najbardziej w życiu boję się klisz.
Dziwnie jest spotykać matkę na skypie. W dodatku ma zawsze status "Do Not Disturb".
Mam kapelusik jak pani Parker i krąg jej przyjaciół. Zaraz napiszę pełną goryczy rymowankę o dawnych kochankach.
Potwierdziły się moje przypuszczenia: jestem pijaną dziwką.
Proszę do mnie mówić "Proszę Pani".
Rozmowy jak z małego realizmu, skrzące beznadzieją i desperacją.
Jestem darmozjadem.
Identyfikuję się z niemowami z filmów Kim Ki-duka (chociaż to już pewnie niemodne, ale dopiero teraz natrafiłam na "Pusty dom" i "Łuk" w nocnej ramówce). Kiedyś byłam taka sama. Później nauczyłam się wyrażać opinie, krytykować, złorzeczyć, klnąć i dowcipkować.

2/22/2010

Kobieta winna rzec mężowi w noc poślubną: W imię ojca i syna, niech waćpan zaczyna.

(A. Barański, "Kobieta z prowincji")

Znów ratuję wszechświat.

2/20/2010

Dziś mój uczeń (Włoch, którego uczę polskiego) poleciał w wypracowaniu Maleńczukiem - swój list miłosny zakończył słowami "Boska dziewczyno umieram bez Ciebie". A Mzimu zrobił mi zapiekankę z rybą i marchewką. Jutro idziemy na Ghost Writera. Ale fajny weekend :)
kiepściutkie.
Jaki jest wasz ulubiony "chodzony" teledysk? 
Nastrój rozliczeniowy.

muzykoterapia

Mieliśmy iść na ostry jak maczeta melanż do klubu, ale jak zwykle biforka się przeciągnęła i zostaliśmy na chacie słuchając muzy na życzenie. Stwierdziliśmy, że odsłuchiwanie zapomnianych kawałków z przeszłości integruje tożsamość. A może po prostu jesteśmy ramolami? W każdym razie mój hit wieczoru to "Loser" Becka. See ya.
Ćwierć wieku w niewoli.

2/19/2010

confiteor

Nie byłam depeszówą. Nie byłam doorsówą. Nie byłam nirvanistką. Nie byłam wyznawczynią Kultu. Nie tańczyłam zapamiętale do The Prodigy. Nie kochałam sie w Jordanie (ani w Jonathanie). Nie płakałam, kiedy Kelly Family śpiewało  coś o aniele. Nie miałam nawet mtv. Nic nie zryło mi bani w latach 90-tych. Być może byłam nikim, ale lubię myśleć, że było to klerkowskie niezaangażowanie, a nie horrendalny brak właściwości.

2/18/2010

Uzależniłam się od pogardy.
Umiłowani w Krystusie, warto nadmienić żeśmy byli ostatnio w restauracji indyjskiej, gdzie spożyliśmy baraninę po indyjsku, rybę po indyjsku, herbatę po indyjsku i coca-colę po indyjsku.  

rozrywki emerytów:

  • pokazy ekskluzywnych produktów (panie nie zdejmują przenigdy okazałych nakryć głowy i niecierpliwią się w kolejce po prezent dla każdego uczestnika - swój drogocenny łup z wyprawy)
  • przedpołudniowe seanse filmowe (w najbardziej zapyziałych kinach, wstęp wolny, emeryci tupią z irytacji kiedy taśma rwie się raz po raz na filmie o Szopenie)
  • spotkania autorskie z nieznanymi osiemdziesięcioletnimi pisarzami, którzy od półwiecza tworzą ballady patriotyczne i pobożne fraszki  (składkowe i obowiązkowy poczęstunek, po pączku dla każdego oraz skromny kwiat dla zaproszonego gościa)
  • eskapady po wodę źródlaną do podmiejskiego lasu (najwyżej trzy butle po oranżadzie, bo kto by więcej uniósł jadąc autobusem z przesiadką)
  • kurs szachowy dla niewidomych, spływ kajakowy dla osób z grupą inwalidzką, kurs komputerowy dla niedosłyszących
  • wyprzedaże, przeceny sezonowe i sklepiki, w których wszystko kosztuje 2,99, gdzie zawsze znajdą jakiś skarb (kapelusik, suszone kwiatki albo ślicznego kotka z porcelany). 
Ostatnio Mzimu zastępuje mi wolę i sumienie.

2/17/2010

Szybko, tanio, solidnie.

2/16/2010

ostra frustra

Pierwsze opowiadanie traktuje o szaleńcu.

Drugie opowiadanie traktuje o szaleńcu.

Trzecie opowiadanie traktuje o szaleńcu.

Czwarte opowiadanie traktuje o szaleńcu.

Piąte opowiadanie traktuje o szaleńcu.

Szóste opowiadanie traktuje o szaleńcu.

2/15/2010

2/14/2010

Mzimu powiedział, że z okazji Walentynek może mi zrobić kopytka.

Na VH1 dziś w nocy nieprawdopodobne nagromadzenie moich ulubionych kawałków pop - psychopatyczna In-Grid, nieco autystyczny Timberlake, idealny do słuchania w pędzących pojazdach Roger Sanchez i teledysk z multiplikującą się Kylie.
intymny korespondent.

2/12/2010

Nawet w nieudacznictwie chcę byc najlepsza.
szkolenie z nieśmiertelności.
warsztaty z omnipotencji.
kurs wszędobylstwa.

2/11/2010

10.02.2010

To jest wpis dla uczczenia wczorajszych narodzin Antoniego, syna Katarzyny i Marcina.

Czytanie forów mnie załamuje i przygnębia. 

2/08/2010

Jeszcze wczoraj grała w Farmville, dziś nie żyje. Pierwszy trup wśród znajomych na Fejsie. Profil pęka w szwach od ostatnich pożegnań. Powstała grupa "Nigdy cię nie zapomnimy" - można zostać jej fanem.

2/07/2010

Pozdrawiam z marginesu.
samozadowolenie vs zawiść. 
Tu byłam.
- Czy mogłabyś przekopiować naczynia ze zlewu do szafek?
mikrohistorie.

2/06/2010

- Kocham cię.

- Przesadzasz.

2/05/2010

pytanie na dziś: jak żyć po zrobieniu z siebie kretyna? (wielokrotnym)
Przepraszam, czy jestem na wizji?

2/04/2010

Kiedy zapytałam Mzimu co w sobie lubi powiedział, że to pytanie na poziomie Majki Jeżowskiej albo piżama party z koleżankami po trzech winach. Powiedział też, że mogłabym wysłać swoje przemyślenia na ten temat do Wysokich Obcasów i na pewno wygrałabym krem na zmarszczki i "Dom nad rozlewiskiem". 
karuzela z gośćmi.
"A tylko to się liczy – odbicie i przetworzenie jako zwycięstwo nad chaosem i bezsensem".
Czuję się dziś obciachowa.

2/01/2010

Dziś był kolejny fajny dzień.
Każdy ma inny sposób jedzenia delicji. 
"Vicky Cristina Barcelona" obejrzałam oczywiście dopiero teraz, kiedy dodali go do "Twojego STYLU". Bardzo mi się podobał, uwielbiam trójkąty, daję dużo punktów. "Ale jestem trochę takim hiszpańskim malarzem, prawda?" - dopytywał się Mzimu.  

1/31/2010

Zawsze lubiłam obrazy totalne, zawierające w sobie wszystko. Dlatego tak bardzo podobały mi się w dzieciństwie tryptyki z sądami ostatecznymi albo obrazki z puzzli Unicefu, które przedstawiały cały świat. 

Trzeba być absolutnie nowoczesnym?

Na złość chyba zostanę konserwatystką.

panna nie lubię

Nie lubię jeździć na rowerze i nie lubię rowerowego sekciarstwa.
Minęło.

1/30/2010

Upajam się tym wieczorem. Czuję się idiotycznie szczęśliwa. Mogłabym dać obszerny wywiad w Gali  w stylu "dojrzałam, zmieniłam się, jestem wreszcie spełnioną kobietą" (ze zdjęciami w powiewnych pastelowych sukniach, z nienachalnym makijażem i stumilowym spojrzeniem).

1/29/2010

Wychodząc padał śnieg.
Jak za długo siedzę na necie, to mi się wydaje, że wszyscy są jedną i tą samą osobą.
Bo gdyby miało się okazać...
Nie cierpię siedzieć na widowni.
Dziś na przebudzenie słucham The Mamas & The Papas.
Przecież ja pamiętam nawet, że państwo Skrętni wygrali Czar Par z 1993 roku (choć zdaje się kibicowałam państwu Baranowskim) i pamiętam te "renomowane" nagrody od "wyłącznych dystrybutorów"!
Kto chce do mnie przyjść w gości?
Lubię towarzystwo ludzi za którymi nie nadążam intelektualnie.
A może jakiś romans pielgrzymkowy?

1/28/2010

Robert i Richard Burtonowie 2





Robert i Richard Burtonowie 1

Kupiłam sobie wczoraj wreszcie "Saturna i melancholię"* i z tej okazji mi się przypomniało, jak na pewnej konferencji pewien prelegent uparcie mylił Roberta Burtona, autora "The Anatomy of Melancholy" (1621) z Richardem Burtonem, kochasiem Liz Taylor.

*"Nie jest to z pewnością lektura lekka, to dzieło na wskroś naukowe, poznaję to po liczbie przypisów [...]" - pisze rezolutnie Varga ;-)
Po kilku dniach hurraoptymizmu, dziś jednak zwątpienie.

1/26/2010

Słucham owadziego jazzu na przebudzenie.
Wyrosłam na niedojdę. Nie umiem gotować, mylą mi się nazwy ulic we własnym mieście, boję się urzędów, formularzy i składania podpisów, a jeszcze bardziej banków, kredytów i dużych ilości pieniędzy, potrzebuję kogoś, kto zajmie się formalną stroną mojego życia.
Penetracja pustki.
Nostalgia to snobizm.

1/25/2010

Johnny Depp też nie lubi wychodzić z domu.

1/24/2010

Im bardziej siedzę w domu i wstrzymuję bieg wydarzeń, tym bardziej czuję się nieśmiertelna.
Jestem wielbicielką nadmiaru.
Kontempluje siebie.
Obskurną i rozległą halę pofabryczną wypełniały podniszczone rampy i sfatygowane kanapy porozstawiane w archipelagi. Tańczyliśmy jak opętani. 

1/22/2010

Manipulanci!
"Spotkali się przypadkiem, flirtowali na ulicy, trochę w kawiarni".

1/21/2010

wieści z półki 3

Oddaję się czasochłonnemu zajęciu jakim jest układanie książek według pewnych afiliacji i idiosynkrazji. Tyrmand i Konwicki obok siebie nierozłączni jak kiedyś w kawiarni "Czytelnika" (Lolo być może wyemigruje kiedyś na "amerykańską" półkę), Enrique Vila-Matas z młodym "shandy" Borgesem , kalamburzysta Vian koniecznie obok patafizyka Jarry'ego, Quignard na pewno spodobałby się Aglai, wszyscy szwajcarscy pomyleńcy razem, dwa Houellebecqi stoją w samym kącie.
"Wiele osób przysiadało się do tego stolika, przy którym zabronione było streszczanie filmów i opowiadanie snów".

wieści z półki 2

A na honorowym miejscu stoi oczywiście "Meluzyna czyli pani z śląskiego wiatru", którą ofiarowali mi na urodziny Basti i jej ukochany.

1/19/2010

wieści z półki 1

Pozycja pt. "101 pozycji miłosnych" stanęła na półce obok pisma świętego (z żadnej z tych książek nie korzystamy).
A właśnie, że chcę być popaprana! 
;

1/17/2010

Mzimu zabrał głos:

"Paplanie zakochanych przypomina nietrzymanie moczu".

gdzie jesteś?

Wpadłeś pod pędzącą ciężarówkę na rogatkach miasta? Jakaś
mniejszość narodowa porwała Cię, aby zamanifestować swoją
determinację? Policja osadziła Cię w więzieniu za Twoją kryminalną
przeszłość? Popełniłeś dyskretne samobójstwo słuchając "Gloomy
Sunday"? Zostałeś polskim Henry Hillem i sypnąłeś starych kumpli,
dostałeś nową tożsamość i żyjesz jako hodowca kóz gdzieś na
wschodnich rubieżach Polski? Z powodów politycznych wyemigrowałeś na
Grenlandię, jesz focze mięso i powozisz zaprzęgiem?

1/16/2010

Mam osobliwe pragnienia.
Cierpię na przypływ kreatywności.
Mamy grzech. Jak przyszedł ksiądz po kolędzie, to udawaliśmy, że nas nie ma.

1/15/2010

Twórczość Anny Wyklej.
Teoryjki.
Planuję samotną wyprawę do kina na przedpołudniowy seans i jestem podekscytowana jak pensjonarka przed pierwszą wyprawą na potańcówkę do męskiego liceum!
"Kobieta rzygająca bilonem" - proszę postawić mi taki pomnik!
Było świetnie!  Mzimu parodiował teściową, mierzyliśmy sobie ciśnienie, smażyliśmy placki i jedliśmy do rozpuku, podkradałam fajne książki z przeciążonych do granic możliwości półek ("Opowieści na czas przeprowadzki"), śmialiśmy się beztrosko i donośnie, a Antoś tymczasem siedział sobie w brzuchu i nic nie mówił ("najważniejsze, że będzie Wodnik").
kasia  14:51:57
nigdy mnie tak wlasny dowcip nie bawil jak ostatnio ;
"Wysadzony z siodła". Tak się dziś czuję. Jak z Sygietyńskiego.

1/14/2010

kapitalne!

1991

- Mogłem Cię mieć. Wtedy po studniówce. Dlaczego nie chciałaś?

- Bo słuchałeś Doorsów. Czego teraz słuchasz?

- Modern Talking.

"Był nieskutecznym uwodzicielem".

1/13/2010

Od niewinnego "Je vais te laisser" chce mi się rzewnie płakać. Zawsze odbieram to dosłownie.
Norbert dzwoni z końca świata 5 lat po naszym ostatnim spotkaniu, żeby opowiedzieć mi, że śpiewa w dwóch chórach i uczy się gry na kościelnych organach (40 EUR za lekcję).

1/12/2010

U mnie czy u ciebie?

nasza rodzina

2 + laptop
Niby nie mam nic do Przewodniczącego Kacprzaka, ale jak tu traktować poważnie kogoś, kto wyznaje, że jego jedynym umiłowanym dziełem literackim jest "Mały książę"?...

"Jakie przekonania, taka postawa. Jaka postawa, taki los".

1/11/2010

Nocne oglądanie telewizji jest sexy.
Notorycznie gadam przez sen. Co za życie! Nawet w nocy muszę czuwać nad tym, żeby się nie skompromitować!
Czy jestem "szaloną domatorką"? ;)
Oczywiście nikt się nie zdziwi, jeśli napiszę, że uwielbiam monidła. Rozmyte, podkolorowane, wyretuszowane, dokładnie takie jakie wisiały w domach mojej rodziny pod Łodzią, domach opijów i furiatów oraz ich otyłych, kłótliwych żon jako euforyczno-makabryczna dokumentacja ich przebrzmiałego, jednodniowego szczęścia.

W kalendarium życia i twórczości pewnej poetki szczegółowe daty przeprowadzek. Z Radziwiłłowskiej na Krupniczą z Krupniczej na Chmielną. Przeprowadzek widocznie równie ważnych jak doktoraty honoris causa i państwowe nagrody literackie. I my już lada dzień przeniesiemy się do mieszkania-szuflady z widokiem na dzielnicowy dom kultury i z zakładem fryzjerskim dla psów "Fafik" na parterze, mieszkania, w którym poczuję się przez chwilę jak ktoś zupełnie inny!

1/10/2010

Natalia małpa rozsądek peel

(Basti, merci)

Neil Tennant! mrauk! :)
"Piszemy, żeby nas bardziej kochano" (ze starego podróżnego kajetu, cytat bez autora).

1/09/2010

Przemierzyliśmy wczoraj szlak hańby z Piotrkowskiej do Bagdadu popijając z gwinta po bramach. Mętne wspomnienie kilku twarzy i krótkich bełkotliwych rozmów. Takie to moje imitacje przygód.
4) Z „Koloru purpury” nie pamiętam nic, najmniejszej sceny, wątku, postaci. Musiałam widzieć go przypadowo, przez nieopatrzność matki, na tyle wcześnie, że nie wiedziałam jeszcze zupełnie kim jest Steven Spielberg ani Whoopi Goldberg. Ten film był dla mnie końcem błogiego „niewysłowienia” i „wiecznej teraźniejszości”, rodzajem katalizatora. Zaraz po jego obejrzeniu zaczęłam bowiem prowadzić pierwszy w życiu pamiętnik poświęcony tylko i wyłącznie opisywaniu w najdrobniejszych szczegółach fabuły tego filmu.
5) Pierwszym obejrzanym przeze mnie filmem, który poruszał jakieś podejrzane, brudne i mdlące sprawy płciowe było „Ciało i dusza”. Nie chodzi o arcydzieło z Humphreyem Bogartem, ale o tanią produkcję o perypetiach ujmującego choć cynicznego ciemnoskórego boksera wagi lekkiej, który zakochuje się w pięknej dziennikarce, ale nie może się powstrzymać od bzykania innych na boku. Newralgiczne sceny (szybki numerek w toalecie, wyuzdany wielokąt w hotelu, wreszcie seks z miłości przy dźwiękach saksofonu) oglądałam pod nieobecność dorosłych w ogromnym osłupieniu. Film pochodził z domowej wypożyczalni kaset video, którą starsze małżeństwo z drugiego piętra prowadziło w początkowych latach transformacji. Pan Gruszka, hydraulik i złota rączka, skrywał za parawanem w ciasnym korytarzu dziesiątki przegrywanych kaset VHS przywiezionych głównie z Niemiec, opisanych koślawym pismem jego żony. („Maurycy Gomulicki zbudował w baszcie spływającą krwią instalację z kultowych kaset wideo z lat 90. zatytułowaną "VHS Hell").

"Zrozumiałem, że filmy, które najbardziej wpływają na człowieka, jako dziecko, jako nastolatka, to te, których się NIE wybiera".

"Niedługo zacznę również kręcić niskobudżetowy projekt pt. "Velódromo" - o facecie, który nocami jeździ na rowerze".

1/07/2010

Od dawna nie potrafię już czytać książek do końca. Kiedy odkrywam algorytm, według którego są napisane, nagle przestają mnie interesować. Choć było kilka wyjątków.
Żądam więcej akcji.
Nieruchome podróże.
O! Albo rola pewnego motywu muzycznego w moim życiu. Powracającego jak domokrążca pod różnymi postaciami. Jak będę bardziej rześka, to może opiszę :)

1/06/2010

"Filmy mojego życia" Alberto Fugueta to naprawdę świetna książka!

*Przecież miałam taki sam pomysł kiedyś! Czuję się jak spiritus movens tej powieści ;-)

"Film wydał mi się zły, ale mimo to zachwycił mnie".

"Dużo dobrych filmów i złych wspomnień".

Pasjonują mnie okoliczności. 

1)„Dźwięki muzyki” koiły moje dzięcięce poczucie osamotnienia. Wyświetlałam ten film ze zdartego VHSu codziennie, wyobrażając sobie, że jestem ósmym blondwłosym dzieckiem kapitana von Trappa i żyję wśród atrap górskich łańcuchów.
2)Film „Happy Together” oglądałam samotnie w kiczowatym salonie mojej matki z kolejną nieszczęśliwą miłością na koncie. Pewnym pocieszeniem był dla mnie epilog tej historii, scena w której wymęczony fatalnym afektem Chiu Wai odjeżdża w nieznane metrem z nieznacznym uśmiechem na ustach, pogodny i pogodzony.
3)„400 coups” widziałam z pewnym krytykiem filmowym z Madrytu, który oglądał ten film kolejny raz i głośno antycypował każdą scenę. Przed seansem i po seansie natomiast streszczał mi całe swoje łobuzerskie i niefortunne życie.

Szkoda, że nie widziałam żadnego filmu w drive-inie!

"Czasami można przywiązać się do jakiegoś filmu zanim się go obejrzy".

Za górami, za lasami

jechał pociąg z wariatami.

A w ostatnim wagoniku

jechał Hitler na nocniku,

zbierał szmaty na armaty 

i ogryzki na pociski.

(Kupiłam mzimowej siostrzenicy bękarcie wyliczanki i mam teraz ubaw setny!)

ratować tonącego - stawisz czoła trudnej sytuacji
ma voleremo in cielo in carne ed ossa
non torneremo piu'.

1/05/2010

wieszcz

kuba 22:42:38
będziesz do końca zycia gotować nieposolone objady mzimu zosaniesz ptactwem domowym
Zajmuję sie bezczynnością. 
Pamiętam o krótkich nocach lipca.
Lubię wszystko z kategorii "męskie przyjemnostki, o których się nie mówi "bo chłopaki by się śmiali" ".
Jestem spragniona.
Ludzie wokół mówią tyle fantastycznych zdań, że nie nadążam notować!
Ja też marzę o takiej książce!
Co do „Gulaszu z turula” to Varga potrafi tak profesjonalnie ornamentować jakiś pierwszy z brzegu stereotyp, że banał już z niego nie prześwituje. 
Piazza Cavour z kilkoma zwichrowanymi palmami, zamkniętymi na kłódkę budkami bukinistów, masywnym pałacem sprawiedliwości, pozbawiony lodziarzy, sprzedawców podrabianych torebek, tarasów niedzisiejszych kawiarni, z daleka cuchnie wyjątkowym nieszczęściem.
W tym roku również nie kupię sobie kalendarza. Nigdy ich nie używałam. Wszystkie spiski i przewroty planuję w głowie.
Zawsze wierzę mitomanom.

1/03/2010

Sporządzamy z Kubą ranking muzyki postkoitalnej. Ja na przykład przepadam wtedy za niektórymi kawałkami The Clash, szczególnie za "Spanish Bombs", utworem czystym, ideowym i mobilizującym.
Piliśmy bez ukrytych intencji, jak również bez wielkich nadziei, że wydarzy się dzięki temu coś, o czym będzie można kiedyś opowiadać.
Podróże komunikacją miejską są prawdziwą okazją do zadumy i refleksji nad tym, co nadejdzie i nad tym, „co już poszło w chuj”.
Pobawmy się w policjantów i złodziei!

1/01/2010

"Myśl, McClane, myśl" czyli bohaterowie kina akcji nader czesto mówią sami do siebie.