11/04/2009

10 metrów kwadratowych. Szafa, łóżko, lodówka, biurko, komputer, pojedyncza półka z książkami (gruby, pięknie wydany tom Roberta Desnosa, który dostałeś na urodziny od matki, oczywiście Lacan, pamiętniki Kafki). Na ścianie zdjęcie Agnes stylizowanej na grecką boginię (w białej todze z prześcieradła, z jabłkiem w ręku), mapa Reunionu, niesłychanie tandetny obraz, który znalazłeś przy śmietniku i nie potrafiłeś się mu oprzeć (fontanna, palma, zachmurzone niebo w pastelowych kolorach, złowróżbne czarne ptaki). Yamaha, na której ćwiczyłeś improwizacje, harmonijka ustna, gitara, kilka rodzajów fletów, wreszcie Twój ulubiony xaphoon. Spędziliśmy w tej ciasnocie nieprawdopodobnie dużo czasu – oglądając Bertolucciego, Campion i Wendersa, paląc narguilę, pijąc herbatę zaparzaną w zielonym imbryczku, psychoanalizując się po kolei, kręcąc metaforyczne filmy porno (gatunek wymyślony przez nas pewnego zimowego wieczoru). 

Brak komentarzy: