9/05/2008
Szykujemy się za morze. Po ostrej selekcji biorę w końcu w podróż "Pianę złudzeń" Viana, którą na pewno zglajszachtowano w tłumaczeniu na papkę. Wczoraj oglądałam sobie wywiady z różnymi pisarzami na youtubie, ze stasiukiem (film pt. "człowiek zwany świnią"), tokarczuk, nothomb, beigbeder, houellebecqiem, cioranem - niemal każdy ma poważny defekt wymowy, tik lub nerwowy rictus, co za plemię...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Opowiadałam Ci o mojej traumie związanej z tłumaczeniem "Zazi w metrze"? :> Ciekawam Twoich doznań z Viana ;)
Nie opowiadalas! Opowiedz!!! Narazie Viana porzucilam i czytam antologie microcuentos :)
Ten mój Pan K. kupił polską Zazie, otwieram sobie (po semestrze zajęć o aleksandrynie) i gdzieś na drugiej stronie wierszyk, pięknie przetłumaczony trzynastozgłoskowcem, i wyjaśnione, że to aleksandryn... No czepiam się i w ogóle, ale polskie tłumaczenie wyszło jakieś 50 lat po opublikowaniu Zazie ;-) I jeszcze coś tam było ale już zapomniałam, książkę odłożyłam gdzieś na półkę i tyle tej traumy.
hahaha :) Napisz do wydawcy, badzmy purystami!!! :)
Prześlij komentarz