10/31/2008

Podobno mania czytania jest niespełnionym pragnieniem zobaczenia genitaliów swojej matki (gdzie ja to przeczytałam? ;-)
Kiedyś byłam niemową (czy należy wierzyć niemowie na słowo?)

10/30/2008

Boris Vian, Umrę na raka rdzenia kręgowego

Z okazji Halloween wiersz Viana w moim tłumaczeniu


Umrę na raka rdzenia kręgowego

Zdarzy się to pewnego okropnego wieczoru

Jasnego, ciepłego, pachnącego, zmysłowego

Umrę na zepsucie

Pewnych mało znanych komórek

Umrę na nogę wyrwaną

Przez olbrzymiego szczura, który wylezie z olbrzymiej dziury

Zatnę się sto razy na śmierć

Spadnie na mnie niebo jak ciężka szyba

Umrę na wrzask

Od którego pękną mi uszy

Umrę na słabo widoczne rany

Zadane o drugiej nad ranem

Przez niepewnych i łysych zabójców

Umrę i nie zauważę

Że umieram, umrę

Zagrzebany w suchych ruinach

Pod milionem metrów zburzonej bawełny

Umrę utopiony w zużytym oleju

Pogardzany przez obojętne bestie

I, zaraz potem, przez bestie mi obojętne*

Umrę nagi, albo przyodziany w czerwone płótno

Albo zaszyty w worku z ostrzami brzytwy

Umrę być może zanim zdążę sobie

pomalować paznokcie u stóp

Z pełnymi łez rękami

Z pełnymi łez rękami

Umrę kiedy wyrwą mi

powieki w rozszalałym słońcu

Umrę kiedy będą mi sączyć

Okropności do ucha

Umrę na widok torturowanych dzieci

I zdziwionych pobladłych ludzi

Umrę toczony żywcem

Przez robaki, umrę

Ze związanymi rękami pod wodospadem

Umrę spalony w smutnym pożarze

Umrę trochę bardzo

Bez szaleństw ale chętnie

A potem kiedy będzie po wszystkim

Umrę



*tłum. Madzia Hrdina

10/29/2008

Dance of Death, Michael Wolgemut, 1493

"Kiedyś było inaczej i teraz jest inaczej". Fascynuje mnie ten zbiór tautologii używanych z całą powagą w rozmowach.

10/23/2008

Marc Selby będzie w Warszawie w sobotę! Uwielbiamy oglądać z Mzimu mecze snookera (ach, ci faceci w białych rękawiczkach pieszczący kule do gry, ta cisza i chrząknięcia, dyskretne oklaski), a najbardziej Ronniego O'Sullivana, enfant terrible światowego bilarda. Jego ojciec siedzi w więzieniu za zabójstwo, a Ronnie jest autorem najszybszego breaka w historii.
Haribo opowiadała mi dziś urban legends (podobno prawdziwe)- o wężu, który chciał zjeść swoją właścielkę i o wrocławskim kanibalu. Nieźle mnie nastraszyła :)

prof. Bańko proponuje tłumaczyć FAQ jako nazapki (najczęściej zadawane pytania). Podoba się Wam? Bo wg mnie brzmi okropnie...

10/22/2008

kupiłam sobie "Zwierzenia klowna" Heinricha Bolla (które czyta się jak zimnowojenną "Możliwość wyspy"). W piątek mam 26-te urodziny.

z pamiętnika kury domowej

lubię środy. W środy jest You can dance, a po nim horror w TVN. Kura ogląda przez palce i woła konkubenta, żeby z nią popatrzył, bo sama sie boi.
Wypiłam dziś kawę w "Dwóch księżycach" siedząc sam na sam z kelnerującym chłopcem. Było to dość krępujące. Czytałam "Regał ostatnich tchnień" Aglai Veteranyi.
Jako dziecko bardzo interesowałam się eschatologią. Oglądałam często u babci album z detalami Sądu ostatecznego Hansa Memlinga. Obłe i blade ciała stały w kolejce do nieba albo wpadały w ogień piekielny dźgane widełkami przez okropne stwory. W środkowej częsci tryptyku Archanioł w zbroi ważył dwie postacie - pobożna była lekka jak puch, a grzesznik ciężki jak kamień.

Hans Memling, Sąd ostateczny


10/21/2008

Zrobiłam dziś Mzimu placuszki z cukinią. Jestem teraz radykalną kurą domową, cały dzień czekającą na jego powrót z pracy.
Mzimu ogląda Kino Polska. Docierają do mnie przedwojenne mądrości takie jak albo rybka albo pipka.
Ka. idzie na "Bal bohatera"! :)

10/20/2008

nie poszłam na aerobik, bo mi się nie chciało. piszę to, bo dręczą mnie wyrzuty mojego tłustego sumienia ;-)
rodzice nazwali go Carmel, tak jak ich ulubiona marka piwa.

10/19/2008

Pierwszą decyzją, którą podjęłam w pełni świadomie i z ekscytacją była decyzja zmarnowania swojego życia.
"[...] i, sądząc z listów, koszmarnie zgłupiałaś" - zawsze miałam wrażenie, że to zdanko z Brodskiego jest wymierzoną we mnie anatemą
bohaterem KPN-u Murakamiego jest bezrobotny i to mi się bardzo podoba!
Wypiłam zdecydowanie za dużo wina.
ojej, mam słabość do mężczyzn biorących udział w maratonach!
Znów byliśmy na wsi. Mzimu nosił w ramionach zwierzęta jak jakiś Jezus.

A ja nie zmrużyłam dziś oka, bo czytałam kryminał!* I odgadłam zabójcę na punktowanym odcinku fabuły :) O siódmej rano podniosłam się rześko. Wszystko jest wtedy jaskrawsze.

*) "Całując ul" robi z latami 50tymi to co "The Virgin Suicides" robi z latami 70tymi.
Hania twierdzi, ze w tym miescie nie ma szczesliwych ludzi. Tymczasem jej projekt literacki zapowiada sie piorunujaco!

10/18/2008

"kieszonkowy atlas kobiet" Sylwii Chutnik czyta się jak dorodny artykuł antropologiczny w "Op.cit". Bardzo dobre.

Recenzje książki są jakieś niecelne: "babskie gadanie", "Chutnik nie pisze, ona wypluwa, wyrzyguje, wywrzaskuje z siebie kolejne wściekłe zdania". Bzdura.

10/17/2008

W mieszkaniu Szymona było jasno, w powietrzu unosił się kurz i kilka świeżych zapachów. Kawa, farba malarska, papierosy. Nie było gazet, papierów, popielniczek, rachunków, domowej koszuli na krześle. Żadnego śladu aktualności.

Mieszkanie było wystawne. „Nie wiem z czego ojciec żyje. Nie może zarabiać aż tyle z rent i szmuglowania kawioru”- powiedziała Anna. Jej ojciec z nonszalancją pobierał renty na dwa różne nazwiska, przewoził do Berlina tani kawior ze Wschodu i sprzedawał go pod ladą w arabskich restauracjach.

Anna usiadła przed laptopem i zapaliła papierosa. Na półeczce za nią stały flakony z lekami na raka.

- Ojciec pewnie uważa, że to egzotyczny kwiat rośnie mu w żołądku. Zamierza jechać do ekwadorskiego szamana. Wszędzie widzi swój nowy film” – Anna mówiła dosadnie, z ironią, która uważała za typowo żydowską cechę. Często powtarzała, że nikt tak zabawnie nie pisał o shoah jak Żydzi.

Szymon zachorował w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, tak jak jego ojciec. Matka wyjechała w sześćdziesiątym ósmym roku z Polski i do końca życia w kolejkach, urzędach i wszystkich przegranych sprawach pokazywała swój numer z Auschwitz. Pokazała go też w żydowskim przedszkolu, kiedy nie chcieli tam przyjąć Anny, córki gojki. Potem Anna poszła do katolickiej szkoły z internatem. Do dziś pamiętała spis treści Starego Testamentu.

„Zobacz, tam leżą jakieś rzeczy ojca”. - powiedziała.

W kartonie obok łóżka znalazłyśmy notesy, nie wywołane klisze, stare dowody i legitymacje, kilka czarno-białych zdjęć. Szymon był dobrym fotografem. Starsza kobieta gotująca coś w oparach (matka), kilka upozowanych aktorek (byłe kochanki). Notatniki Szymona były pisane po polsku, francusku i angielsku. „Cholerny kosmopolita” – burknęła Anna.

„Czuję wstyd, ciągłą niechęć do siebie” – pisał Szymon. Anna wertowała kartki tak jak się głaszcze cudzego psa.

zapisujemy się z Haribo na kurs malarstwa i rysunku! Strasznie się na to nakręciłam. W Tuluzie chodziłam z Zai Yuting na kurs rysunku do Ecole des Beaux-Arts . Był to kurs do znudzenia klasyczny - przez dwie godziny rysowaliśmy popiersia z gipsu, a przez następne dwie - akty (pies modelki pałętał się między sztalugami). W Zai zakochał się jeden facet z kursu, ale Zai się go bała, bo pracował w domu pogrzebowym i robił maquillage nieboszczykom.

10/16/2008

dążę do coraz większej regularności, powtarzalności.

10/15/2008

kupiłam sobie kolorowe korale
mam wielkościowe sny i guza na czole.

10/14/2008

Gotuję zupy i czekam na ten cholerny telefon z korporacji rządzonej przez lemury.
zaczęłam czytać tego Murakamiego. Nuda... Nie lubię tzw. "dobrze skonstruowanych fabuł".

10/13/2008

Mzimu obiecał, że opowie mi dziś do snu "Obcego" ;-)
Magda H. wprowadziła dziś do mojego słownika frazeologicznego wyrażenie "debil salonowy". Oryginalna definicja brzmi: "osoba co tam trochę liznęła, trochę czytnęła i w towarzystwie szpanuje" (podobno podkradzione tacie tejże).
Piękne, co nie? Dzięki! :)

10/11/2008

Jest jedna taka historia, która od dawna za mna chodzi.

10/10/2008

Nie mogę spać. Mzimu mówi, że jojczę. Zamęczałam go pytaniami na temat rozliczenia podatkowego, aż zasnął.
Niestety, Kuba Wojewódzki w "Polityce" to jednak Mr Ciężka Puenta...

10/09/2008

Mzimu macha ręką: "No i po co Ty piszesz tego bloga?...". Cóż, jakby powiedział Houellebecq, biorę udział w narcystycznej rywalizacji :)

PS. W ogóle ciekawa byłaby ankieta "Najskrytsze powody posiadania własnej strony internetowej". Tylko kto by miał odwagę szczerze odpowiedzieć ;-)
Szyld biura tłumaczeń na prowincji : "Przetłumaczymy nawet teściowej".
jestem najsłabszym ogniwem mojej grupy na aerobiku ;-(

obcokrajowiec w Twoim domu

Marta ma niecałe dwa lata i z jej tatą nie możemy się nadziwić jak dokładnie realizuje wszystkie tezy o nauce języka. Jako obserwator mowy dorosłych stworzyła interjęzyk -bardzo skuteczną konstrukcję złożoną wprawdzie z niewielu elementów podlegających jednak żelaznej składni. wow. (co nie znaczy, że polubiłam dzieci ;-)
A na wsi mgliście jak na fotografiach annukki. Sześć kóz, trzy psy, dwa koty i koń. Wuj jak zwykle ogląda przedpołudniowe posiedzenia sejmu i co chwilę powtarza "populiści!".

10/07/2008

Miłosz o Simone de Beauvoir ("Alfabet Miłosza") :"Durna baba"

10/02/2008

Wojciech Jot, który niegdyś dał pamiętny występ pod tytułem "Nie-muzyka nie-czasu" (wspominałyśmy dziś z Haribo) powitał mnie gromko w Photo. Strasznie mnie zawstydził. Odpowiedziałam jak na lekcji - "Jestem".
szukam tej pracy jak jakaś pierdoła z islandzkiego filmu dystrybuowanego przez gutek film.