Nie pamiętam kiedy powstała kawiarnia Syrena. Niepozorna, omijana, z wystrojem jak w dworcowym bistro. Miała jednak kilku stałych gości - głównie spolonizowanych obcokrajowców, którym przypominała zapewne jakieś miejsce w ich rodzinnych stronach.
Syrena przyciągała ludzi, którzy niczym się w życiu nie zajmowali – mroczna, bezpieczna, wolna od zabieganych klientów i natarczywego radia punktującego godziny serwisem informacyjnym. Stali bywalcy siedzieli więc bezczynnie, patrzyli przez okno i nie odzywali się do nikogo.
11/14/2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz