5/16/2009
Marylin mówiła o tym, jak bardzo ekscytujące były lata 70-te, kiedy były z Chantal biedne i szczęśliwe i jeździły po świecie na konkursy filmowe śpiąc w najlepszych hotelach na koszt organizatorów. Mówiła też, że Chantal zawsze chciała odtwarzać w filmach to, co kiedyś widziała, odegrać to na nowo. Fikcja była więc dla niej rodzajem spóźnionego dokumentu. Boria i Zając naprzemiennie zadawali elokwentne pytania, a Marylin odpowiadała im bezpretensjonalnie, że kręcenie filmów z Chantal było „crazy” i „funny” i że trzeba mieć do nich cierpliwość. Potem była projekcja filmu „Je tu il elle” rozpoczynającego się in medias res od sceny, w której dziewczyna zamknięta w pustym pokoju, czeka, aż stopnieje śnieg, wyżera cukier z torebki i pisze list nie wiadomo do kogo. Potem nagle się aktywizuje, łapie stopa i jedzie z kierowcą ciężarówki, który ma coś z młodego Marlona Brando (ona robi mu laskę, on opowiada jej swoje życie), do przyjaciółki, z którą uprawia przydługi, za to dziki seks. Rano wychodzi po angielsku jak jakiś bubek hedonista i na tym film się kończy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
oo jak ladnie! :)
Bubek hedonista-normalnie nie mogę!!! Skurcz cycków ;-)
"skurcz cycków"? nie znałam takiego wyrażenia ;p
Prześlij komentarz