5/31/2009

Słuchaliśmy pogodnego jazzu z radia i szykowaliśmy kolację. Był wczesny wieczór. Czułam, że to jedna z tych chwil, które będę pamiętać. J. był milczący, odzywał się tylko wtedy, gdy znajdował w rozmowie miejsce dla swojego zjadliwego dowcipu. M., gibka i trzpiotowata, ubrana w kolorową letnią sukienkę, mówiła bez przerwy.

2 komentarze:

Michał Nowakowski pisze...

Hej! Jej, jak ja lubię czytać te Twoje wpisy! Opublikowałem nawet coś u siebie i pojawia się tam Twoja osoba :)

http://www.rownowago.pl/2009/05/moj-przyjaciel-potwor.html

meluzine pisze...

cześć Równowago! Dawno nie pisałeś!