5/31/2009
Słuchaliśmy pogodnego jazzu z radia i szykowaliśmy kolację. Był wczesny wieczór. Czułam, że to jedna z tych chwil, które będę pamiętać. J. był milczący, odzywał się tylko wtedy, gdy znajdował w rozmowie miejsce dla swojego zjadliwego dowcipu. M., gibka i trzpiotowata, ubrana w kolorową letnią sukienkę, mówiła bez przerwy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Hej! Jej, jak ja lubię czytać te Twoje wpisy! Opublikowałem nawet coś u siebie i pojawia się tam Twoja osoba :)
http://www.rownowago.pl/2009/05/moj-przyjaciel-potwor.html
cześć Równowago! Dawno nie pisałeś!
Prześlij komentarz