Pierwsza biblioteka, nazywana przez Vilę-Matasa "pomnikiem megalomanii Mitteranda", działała na mnie hipnotyzująco. Ciche monstrum, ruchome schody, czerwone dywany, obcojęzyczni naukowcy coraz bardziej osamotnieni w swoich zainteresowaniach. Niewiele udało mi się w niej przeczytać, wiele za to rozmyślałam (uśmiech). Hannah natomiast odcyfrowywała mikrofilmy i podrywała studentów (obok biblioteki było kino, do którego można było prosto z czytelni iść na randkę).
cdn.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
zadziwiona i zafascynowana zaczynam tutaj czytać. Tak sobie postanowiłam chwilę temu. Właściwie postanowiłam już jakiś czas temu, ale "chwila" brzmi jakoś lepiej, bardziej spontanicznie czy jakoś tak... W każdym razie dobrze na mnie pocztówki wpływają.
Jutro inaczej spojrzę na bibliotekę mitterandową :)
pozdrawiam
Ja
cześć! a ja Cię znam! :) i czytam od dawna! :)
Prześlij komentarz