Cinkciarze, spekulanci, szefowie podejrzanych geszeftów przesiadywali w Grandce. Była to kawiarnia hotelowa na rogu Piotrkowskiej, żywcem wyjęta z lat 80-tych. Różowe obrusy, sztuczne kwiatki na stołach, marmurowe kolumny i wuzetki za ladą. Siedzieli, przebiegli i aroganccy, z twarzami świecącymi jak pięć złotych, między emerytkami pamiętającymi czasy świetności lokalu. Poza nimi nie było już w Grandce nikogo.
Cinkciarze nigdy nie rozmawiali w kawiarni o interesach. Zachowywali się jak królowie życia. Płacili za kawę grubymi banknotami wyciagniętymi z rulonu trzymanego od niechcenia w kieszeni spodni. Podrywali sztubacko kelnerki w trwałej i nigdy nie przepuścili okazji do szowinistycznego żarciku.
11/13/2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
a teraz przeniesli sie do Nescafe. zenada.
muszę się tam przejść zobaczyć,ale wydaje mi się że niektórzy pozostali jednak wierni Grandce.
Prześlij komentarz