4/25/2009

Ojciec lubił chodzić bez celu po mieście, choć z czasów szkolnych zostało mu przekonanie, że bezcelowe spacery są czymś karygodnym. Dlatego pewnego dnia wymyślił grę. Nazwał ją „Ślepy przewodnik” i spisał kilka prostych zasad:

1) do gry potrzeba jednego miasta i jednego nieznajomego
2) nie szukaj długo, każda historia jest ciebie warta
3) podażaj niezauważenie za nieznajomym...
4) ...aż ten dojdzie do swojego celu
5) wtedy opuść go bez żalu

Ojciec latami grał namiętnie w „Ślepego przewodnika” i dlatego wszędzie się spóźniał. Za każdym razem cieszył się jak dziecko, kiedy trafił w miejsce, którego jeszcze nie znał.

11 komentarzy:

Zalesk pisze...

Kojarzę podobna historię ale brali w niej udział współcześni mi młodzi ludzie, wychodzili razem, rozstawali się po wybraniu ofiar do śledzenia a wieczorem opowiadali sobie o tym, gdzie byli. Nie wiesz Nati, kto to mógł być? ;-)

meluzine pisze...

Nie wiem, to nie ja Ci o tym opowiadałam? :) poza tym to jedna z miejskich gier sytuacjonistów, może cos czytałaś.

Zalesk pisze...

Haha.. kochanie, oczywiście, że Ty mi o tym opowiadałaś ale nie pamiętam, z którym narzeczonym się w to bawiłaś ;-)

meluzine pisze...

rujnujesz właśnie moją fikcję literacką :)

Zalesk pisze...

wiem ;)))nie mogłam się powstrzymać :>

Borys pisze...

A ja pamiętam, który to eks. I jakie miasto;>.

meluzine pisze...

jesteście wstrętni! ;-)

Zalesk pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
meluzine pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
meluzine pisze...

zapanowały czasy ostrej cenzury! :)

Zalesk pisze...

lol