6/03/2009

Basti tłumaczy instrukcje obsługi wyłacznika, Boria odpytuje tuzy polskiego feminizmu i zamyka dyskusję zgrabnym dowcipem, Jaś Kapela zastanawia się, w którym wydawnictwie wydać swoją kolejną słabą powieść (tak przypuszczam, nie czytałam pierwszej), a ja codziennie w porze lunchu zjadam solidną porcję korporacyjnej propagandy ze stołówkowego telewizora („najlepsze lata mojej kariery”, „dynamiczne środowisko”, „rodzinna atmosfera”) i zastanawiam się czy młode wilczki biznesu naprawdę wyznają te androny. Ciekawe kiedy sama uwierzę, że jestem spełniona i szczęśliwa?

7 komentarzy:

basti pisze...

Basti nadal nie ma... przemilczę ;) Nati, idź na dra

Borys pisze...

Proponuję wizytę w stołówce Agory po sąsiedzku, która - choć także korporacyjna - nie daje nadziei na zbawienie za życia i w której pracownicy pozbawieni są złudzeń, bo dobrze wiedzą, że "lepsze jutro było wczoraj":).

meluzine pisze...

też tam jadałam, ale teraz mamy tego samego providera u nas i kropka w kropkę podobne panie kucharki w jednakowych bluzeczkach w grochy. ale faktycznie, klienci stołówki w wyborczej są miło zblazowani :)

ka. pisze...

jak można być zblazowanym na stołówce?! przecież tam jest jedzenie!! :)))))))))

meluzine pisze...

można! patrzeć spode łba na talerz, z zażenowaniem ogdryzać kęsy i z pogardą żuć. a potem odchodzić powolnym zniesmaczonym krokiem ;-)

Mama Magenisiowa pisze...

Poczujesz, jak zostaniesz beneficjentką kredytu hipotecznego ;)

meluzine pisze...

Veida, boże, w życiu...