Dworce Środkowej Europy – słabo oświetlone w śniegu, pokryte monumentalnymi płaskorzeźbami ludzi pracy sprzed czterdziestu lat, budowane z kamienia koloru piasku, budynki – torty, budynki – maszyny do pisania. Dworce otoczone kordonami taksówek, w których kierowcy drzemią przy świetle, albo łączą się w grupy wypuszczające w niebo ciepłe powietrze, u których można wymienić dolary na lokalną walutę o każdej porze nocy. Dworce, w których zachrypnięte od papierosów urzędniczki wyczytują nazwy miejscowości - czarnych dziur, miejscowości – grajdołów, miejscowości – końców świata.
11/30/2008
11/29/2008
11/28/2008
11/27/2008
korespondecji z prof. Bańko ciąg dalszy ;-)
czy mogłabym prosić o przybliżenie źródeł metaforyki cielesnej w języku polityki (np. głowa państwa, prawa ręka itd)?
Pozdrawiam,
Natalia
Metafory miewają różne motywacje, nawet w tak wąskiej dziedzinie, jak język polityki. Najogólniej mówiąc, ich budowę uzasadnia doświadczenie życiowe człowieka. Na przykład prezydenta nazywamy głową państwa, ponieważ uważamy, że głowa jest najważniejszą częścią ciała, a czyjegoś pierwszego zastępcę możemy nazwać prawą reką tej osoby, ponieważ większość z nas jest praworęczna i bez prawej ręki byłoby nam się trudniej obyć niż bez lewej. Ciekawsze jednak od pytania, dlaczego określone treści są wyrażane przenośnie w określony sposób, jest pytanie odwrotne: co wynika z tego, że prezydenta nazywamy głową państwa, czyjegoś najbardziej zaufanego współpracownika – prawą ręką tej osoby itd. Innymi słowy: co obiegowa metaforyka mówi o naszym postrzeganiu świata i o nas samych?
- Mirosław Bańko, PWN
11/26/2008
11/23/2008
11/21/2008
11/20/2008
11/19/2008
Wesołe miasteczko położone obok obskurnego dworca, świeciło z daleka jak Las Vegas na pustyni. Foire du Midi otwierano co roku od ponad stu lat między 19 lipca a 24 sierpnia. Chłopcy strzelali do maskotek wiszących jak smutni potępieńcy z oklapłymi uszami i ogonami. Dziewczęta powiewając balonami na sznurkach kupowały bilety na karuzele za ostatnie 5 euro. W jarmarcznych budkach kręciły się na rożnie szaszłyki wielkie jak noga słonia.
11/18/2008
Brownie
2 tabliczki (200 g) gorzkiej czekolady
1 kostka (200 g) masła
100 g mąki
300 g cukru
6 jaj
50 g łuskanych włoskich orzechów
Nad garnkiem z gotującą się na małym ogniu wodą rozpuścić w misce masło z pokruszoną czekoladą, dokładnie rozmieszać.
Jaja ubić mikserem, stopniowo dodawać cukier i mąkę.
Do masy jajecznej wmiksować przestudzoną czekoladę i wymieszać z pokruszonymi orzechami.
Spód blachy wielkości 60x35 cm wyłożyć pergaminem, ciasto wlać na blachę. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200 st. C, piec 18--20 minut.
Jechaliśmy wolno jak w defiladzie. Po ulicach wałęsały się chude arabskie dzieci. Na przystankach autobusowych grube Murzynki przestępowały z nogi na nogę. Miały kwieciste suknie, a ich twarze świeciły się od tłustych pomad kupionych w sklepach z afrykańskimi artykułami. Na skwerach karłowate drzewa wyrastały wprost w betonu. Na rogu ulicy stał porzucony wóz cyrkowy. Saint Gilles wyglądało jak złe dzielnice Łodzi. Swojsko i ponuro. Zatrzymaliśmy się przy niedużej kamienicy obok polskiego sklepu spożywczego. Na szybie był przyklejony papierowy gołąbek z gałązką oliwną w dzióbku.
11/17/2008
11/16/2008
abecadło 4.
Hannah miała talent do długich tyrad, które wygłaszała niezmordowanie jak Fidel Castro do swoich współwięźniów. Mawiała, że gdyby umiała pisać tak jak potrafi mówić, byłaby bogata. Rzeczywiście, jej długie monologi były czasem porywające, pełne sprzeczności - cynizmu i czułości, taniego egzystencjalizmu i szlachetnej melancholii.
11/14/2008
Nie pamiętam kiedy powstała kawiarnia Syrena. Niepozorna, omijana, z wystrojem jak w dworcowym bistro. Miała jednak kilku stałych gości - głównie spolonizowanych obcokrajowców, którym przypominała zapewne jakieś miejsce w ich rodzinnych stronach.
Syrena przyciągała ludzi, którzy niczym się w życiu nie zajmowali – mroczna, bezpieczna, wolna od zabieganych klientów i natarczywego radia punktującego godziny serwisem informacyjnym. Stali bywalcy siedzieli więc bezczynnie, patrzyli przez okno i nie odzywali się do nikogo.
11/13/2008
Cinkciarze, spekulanci, szefowie podejrzanych geszeftów przesiadywali w Grandce. Była to kawiarnia hotelowa na rogu Piotrkowskiej, żywcem wyjęta z lat 80-tych. Różowe obrusy, sztuczne kwiatki na stołach, marmurowe kolumny i wuzetki za ladą. Siedzieli, przebiegli i aroganccy, z twarzami świecącymi jak pięć złotych, między emerytkami pamiętającymi czasy świetności lokalu. Poza nimi nie było już w Grandce nikogo.
Cinkciarze nigdy nie rozmawiali w kawiarni o interesach. Zachowywali się jak królowie życia. Płacili za kawę grubymi banknotami wyciagniętymi z rulonu trzymanego od niechcenia w kieszeni spodni. Podrywali sztubacko kelnerki w trwałej i nigdy nie przepuścili okazji do szowinistycznego żarciku.
11/12/2008
11/11/2008
Przez całą noc
A wiec mialysmy przetlumaczyc z Hania film Akerman. Zasiadlysmy z pewna trema, a tu sie okazalo, ze pierwszy dialog ma miejsce w pietnastej minucie filmu i wyglada mniej wiecej tak:
-Spisz?
-Nie. A Ty?
-Ja tez nie.
-O czym myslisz?
-O tym, ze sie juz nie kochamy.
W sumie w filmie pada jakies sto kwestii i jest to obraz nawet mniej wypełniony zdarzeniami niz filmy Rhomera. Postaci ida, stoja, siadaja, leza, patrza przez okno, wchodza po schodach, schodza ze schodow, odchodza w ciemnosc, jada taksowka, pisza list do innej postaci, ale nie potrafia go dokonczyc. W filmie graja przyjaciele i znajomi rezyserki, m.in. ojciec Hani, ktory, o trzydzesci lat mlodszy, ale z ta sama malkontencka mina, tanczy nieporadnie z nieznajoma (patrz. obrazek)
Ale ta nocna Bruksela z lat 80-tych... I ci Arabowie stojacy przed sklepami i knajpami, bez slowa, nieruchomo, wpatrzeni w ulice jak w wykaligrafowane imie Allaha.
(opis filmu)
11/10/2008
11/09/2008
konował
Redakcja Słowników Języka Polskiego PWN odpowiedziała na Twoje pytanie
Witam,
czy mogę prosić o przybliżenie etymologii określenia konował?
Pozdrawiam,
Natalia
Bez większych nadziei sięgnąłem do Etymologicznego słownika języka polskiego Andrzeja Bańkowskiego, obawiałem się bowiem, że tak wyraźnego kolokwializmu ten skądinąd obszerny słownik nie uwzględnia. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że konował tu jest: opisany jako wczesnosiedemnastowieczny rutenizm (tzn. zapożyczenie z ukraińskiego lub białoruskiego), pochodny od rosyjskiego słowa o znaczeniu 'kastrator koni'. W słowniku Bańkowskiego konował ma definicję 'weterynarz' i kwalifikator pogard., dobrze wiadomo jednak, że nazwa ta bywa odnoszona też do lekarzy, co nadaje jej jeszcze bardziej deprecjonujący charakter.
- Mirosław Bańko, PWN
11/08/2008
abecadło. sławni laputańczycy 3
Sz. spotkał ją trzy lata temu na festiwalu filmowym. Był jurorem, a ona lubiła bywać na kabotyńskich imprezach. Malowała obrazy w stylu Bacona - według niektórych bardzo dobre, według innych zbyt epigońskie. Sprzedawała mało, żyła na koszt mężczyzn. W gminie żydowskiej, do której należała ze względów raczej praktycznych niż mistycznych, miała złą prasę. Sz. z kolei był dziwnym przypadkiem choleryka. Na co dzień flegmatyczny, skupiony, co jakiś czas wybuchał niepohamowaną złością. Po jednej z awantur K. wyprowadziła się zabierając wszystkie rzeczy. Sz. na zmianę straszył ją adwokatem i wysyłał listy pełne psiej tęsknoty.