12/30/2008
12/28/2008
12/26/2008
12/25/2008
Jak poznałem/am...?
Jak poznałam Fernando Gonzalesa?
*notka powstała w ramach wspólnej akcji promocyjnej na rzecz latynoskich myślicieli.
12/23/2008
rodowód
okupacja, muchy w nosie i kredyty
Koniec odcinka cztery tysiące sto dwudziestego.
12/22/2008
12/21/2008
12/20/2008
12/18/2008
12/17/2008
12/16/2008
12/11/2008
12/09/2008
12/07/2008
12/04/2008
12/03/2008
"Są nieodpowiedzialna rozrywką człowieka nieśmiałego, który nie odważył się na pisanie opowiadań i który zabawiał się fałszowaniem i przeinaczaniem cudzych historii"
Prolog do wydania z 1954, J. L. Borges, Powszechna historia nikczemności, PIW, Warszawa, 1976, s. 6.
11/30/2008
Dworce Środkowej Europy – słabo oświetlone w śniegu, pokryte monumentalnymi płaskorzeźbami ludzi pracy sprzed czterdziestu lat, budowane z kamienia koloru piasku, budynki – torty, budynki – maszyny do pisania. Dworce otoczone kordonami taksówek, w których kierowcy drzemią przy świetle, albo łączą się w grupy wypuszczające w niebo ciepłe powietrze, u których można wymienić dolary na lokalną walutę o każdej porze nocy. Dworce, w których zachrypnięte od papierosów urzędniczki wyczytują nazwy miejscowości - czarnych dziur, miejscowości – grajdołów, miejscowości – końców świata.
11/29/2008
11/28/2008
11/27/2008
korespondecji z prof. Bańko ciąg dalszy ;-)
czy mogłabym prosić o przybliżenie źródeł metaforyki cielesnej w języku polityki (np. głowa państwa, prawa ręka itd)?
Pozdrawiam,
Natalia
Metafory miewają różne motywacje, nawet w tak wąskiej dziedzinie, jak język polityki. Najogólniej mówiąc, ich budowę uzasadnia doświadczenie życiowe człowieka. Na przykład prezydenta nazywamy głową państwa, ponieważ uważamy, że głowa jest najważniejszą częścią ciała, a czyjegoś pierwszego zastępcę możemy nazwać prawą reką tej osoby, ponieważ większość z nas jest praworęczna i bez prawej ręki byłoby nam się trudniej obyć niż bez lewej. Ciekawsze jednak od pytania, dlaczego określone treści są wyrażane przenośnie w określony sposób, jest pytanie odwrotne: co wynika z tego, że prezydenta nazywamy głową państwa, czyjegoś najbardziej zaufanego współpracownika – prawą ręką tej osoby itd. Innymi słowy: co obiegowa metaforyka mówi o naszym postrzeganiu świata i o nas samych?
- Mirosław Bańko, PWN
11/26/2008
11/23/2008
11/21/2008
11/20/2008
11/19/2008
Wesołe miasteczko położone obok obskurnego dworca, świeciło z daleka jak Las Vegas na pustyni. Foire du Midi otwierano co roku od ponad stu lat między 19 lipca a 24 sierpnia. Chłopcy strzelali do maskotek wiszących jak smutni potępieńcy z oklapłymi uszami i ogonami. Dziewczęta powiewając balonami na sznurkach kupowały bilety na karuzele za ostatnie 5 euro. W jarmarcznych budkach kręciły się na rożnie szaszłyki wielkie jak noga słonia.
11/18/2008
Brownie
2 tabliczki (200 g) gorzkiej czekolady
1 kostka (200 g) masła
100 g mąki
300 g cukru
6 jaj
50 g łuskanych włoskich orzechów
Nad garnkiem z gotującą się na małym ogniu wodą rozpuścić w misce masło z pokruszoną czekoladą, dokładnie rozmieszać.
Jaja ubić mikserem, stopniowo dodawać cukier i mąkę.
Do masy jajecznej wmiksować przestudzoną czekoladę i wymieszać z pokruszonymi orzechami.
Spód blachy wielkości 60x35 cm wyłożyć pergaminem, ciasto wlać na blachę. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200 st. C, piec 18--20 minut.
Jechaliśmy wolno jak w defiladzie. Po ulicach wałęsały się chude arabskie dzieci. Na przystankach autobusowych grube Murzynki przestępowały z nogi na nogę. Miały kwieciste suknie, a ich twarze świeciły się od tłustych pomad kupionych w sklepach z afrykańskimi artykułami. Na skwerach karłowate drzewa wyrastały wprost w betonu. Na rogu ulicy stał porzucony wóz cyrkowy. Saint Gilles wyglądało jak złe dzielnice Łodzi. Swojsko i ponuro. Zatrzymaliśmy się przy niedużej kamienicy obok polskiego sklepu spożywczego. Na szybie był przyklejony papierowy gołąbek z gałązką oliwną w dzióbku.
11/17/2008
11/16/2008
abecadło 4.
Hannah miała talent do długich tyrad, które wygłaszała niezmordowanie jak Fidel Castro do swoich współwięźniów. Mawiała, że gdyby umiała pisać tak jak potrafi mówić, byłaby bogata. Rzeczywiście, jej długie monologi były czasem porywające, pełne sprzeczności - cynizmu i czułości, taniego egzystencjalizmu i szlachetnej melancholii.
11/14/2008
Nie pamiętam kiedy powstała kawiarnia Syrena. Niepozorna, omijana, z wystrojem jak w dworcowym bistro. Miała jednak kilku stałych gości - głównie spolonizowanych obcokrajowców, którym przypominała zapewne jakieś miejsce w ich rodzinnych stronach.
Syrena przyciągała ludzi, którzy niczym się w życiu nie zajmowali – mroczna, bezpieczna, wolna od zabieganych klientów i natarczywego radia punktującego godziny serwisem informacyjnym. Stali bywalcy siedzieli więc bezczynnie, patrzyli przez okno i nie odzywali się do nikogo.
11/13/2008
Cinkciarze, spekulanci, szefowie podejrzanych geszeftów przesiadywali w Grandce. Była to kawiarnia hotelowa na rogu Piotrkowskiej, żywcem wyjęta z lat 80-tych. Różowe obrusy, sztuczne kwiatki na stołach, marmurowe kolumny i wuzetki za ladą. Siedzieli, przebiegli i aroganccy, z twarzami świecącymi jak pięć złotych, między emerytkami pamiętającymi czasy świetności lokalu. Poza nimi nie było już w Grandce nikogo.
Cinkciarze nigdy nie rozmawiali w kawiarni o interesach. Zachowywali się jak królowie życia. Płacili za kawę grubymi banknotami wyciagniętymi z rulonu trzymanego od niechcenia w kieszeni spodni. Podrywali sztubacko kelnerki w trwałej i nigdy nie przepuścili okazji do szowinistycznego żarciku.
11/12/2008
11/11/2008
Przez całą noc
A wiec mialysmy przetlumaczyc z Hania film Akerman. Zasiadlysmy z pewna trema, a tu sie okazalo, ze pierwszy dialog ma miejsce w pietnastej minucie filmu i wyglada mniej wiecej tak:
-Spisz?
-Nie. A Ty?
-Ja tez nie.
-O czym myslisz?
-O tym, ze sie juz nie kochamy.
W sumie w filmie pada jakies sto kwestii i jest to obraz nawet mniej wypełniony zdarzeniami niz filmy Rhomera. Postaci ida, stoja, siadaja, leza, patrza przez okno, wchodza po schodach, schodza ze schodow, odchodza w ciemnosc, jada taksowka, pisza list do innej postaci, ale nie potrafia go dokonczyc. W filmie graja przyjaciele i znajomi rezyserki, m.in. ojciec Hani, ktory, o trzydzesci lat mlodszy, ale z ta sama malkontencka mina, tanczy nieporadnie z nieznajoma (patrz. obrazek)
Ale ta nocna Bruksela z lat 80-tych... I ci Arabowie stojacy przed sklepami i knajpami, bez slowa, nieruchomo, wpatrzeni w ulice jak w wykaligrafowane imie Allaha.
(opis filmu)
11/10/2008
11/09/2008
konował
Redakcja Słowników Języka Polskiego PWN odpowiedziała na Twoje pytanie
Witam,
czy mogę prosić o przybliżenie etymologii określenia konował?
Pozdrawiam,
Natalia
Bez większych nadziei sięgnąłem do Etymologicznego słownika języka polskiego Andrzeja Bańkowskiego, obawiałem się bowiem, że tak wyraźnego kolokwializmu ten skądinąd obszerny słownik nie uwzględnia. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że konował tu jest: opisany jako wczesnosiedemnastowieczny rutenizm (tzn. zapożyczenie z ukraińskiego lub białoruskiego), pochodny od rosyjskiego słowa o znaczeniu 'kastrator koni'. W słowniku Bańkowskiego konował ma definicję 'weterynarz' i kwalifikator pogard., dobrze wiadomo jednak, że nazwa ta bywa odnoszona też do lekarzy, co nadaje jej jeszcze bardziej deprecjonujący charakter.
- Mirosław Bańko, PWN
11/08/2008
abecadło. sławni laputańczycy 3
Sz. spotkał ją trzy lata temu na festiwalu filmowym. Był jurorem, a ona lubiła bywać na kabotyńskich imprezach. Malowała obrazy w stylu Bacona - według niektórych bardzo dobre, według innych zbyt epigońskie. Sprzedawała mało, żyła na koszt mężczyzn. W gminie żydowskiej, do której należała ze względów raczej praktycznych niż mistycznych, miała złą prasę. Sz. z kolei był dziwnym przypadkiem choleryka. Na co dzień flegmatyczny, skupiony, co jakiś czas wybuchał niepohamowaną złością. Po jednej z awantur K. wyprowadziła się zabierając wszystkie rzeczy. Sz. na zmianę straszył ją adwokatem i wysyłał listy pełne psiej tęsknoty.
11/07/2008
Z Księgi ziół:
11/06/2008
11/05/2008
Sandor Marai, Księga ziół:
moja druga notka politykująca
11/03/2008
moja pierwsza notka politykująca
11/02/2008
11/01/2008
10/31/2008
10/30/2008
Boris Vian, Umrę na raka rdzenia kręgowego
Umrę na raka rdzenia kręgowego
Zdarzy się to pewnego okropnego wieczoru
Jasnego, ciepłego, pachnącego, zmysłowego
Umrę na zepsucie
Pewnych mało znanych komórek
Umrę na nogę wyrwaną
Przez olbrzymiego szczura, który wylezie z olbrzymiej dziury
Zatnę się sto razy na śmierć
Spadnie na mnie niebo jak ciężka szyba
Umrę na wrzask
Od którego pękną mi uszy
Umrę na słabo widoczne rany
Zadane o drugiej nad ranem
Przez niepewnych i łysych zabójców
Umrę i nie zauważę
Że umieram, umrę
Zagrzebany w suchych ruinach
Pod milionem metrów zburzonej bawełny
Umrę utopiony w zużytym oleju
Pogardzany przez obojętne bestie
I, zaraz potem, przez bestie mi obojętne*
Umrę nagi, albo przyodziany w czerwone płótno
Albo zaszyty w worku z ostrzami brzytwy
Umrę być może zanim zdążę sobie
pomalować paznokcie u stóp
Z pełnymi łez rękami
Z pełnymi łez rękami
Umrę kiedy wyrwą mi
powieki w rozszalałym słońcu
Umrę kiedy będą mi sączyć
Okropności do ucha
Umrę na widok torturowanych dzieci
I zdziwionych pobladłych ludzi
Umrę toczony żywcem
Przez robaki, umrę
Ze związanymi rękami pod wodospadem
Umrę spalony w smutnym pożarze
Umrę trochę bardzo
Bez szaleństw ale chętnie
A potem kiedy będzie po wszystkim
Umrę
*tłum. Madzia Hrdina
10/29/2008
10/25/2008
10/23/2008
10/22/2008
z pamiętnika kury domowej
10/21/2008
10/20/2008
10/19/2008
A ja nie zmrużyłam dziś oka, bo czytałam kryminał!* I odgadłam zabójcę na punktowanym odcinku fabuły :) O siódmej rano podniosłam się rześko. Wszystko jest wtedy jaskrawsze.
*) "Całując ul" robi z latami 50tymi to co "The Virgin Suicides" robi z latami 70tymi.
10/18/2008
10/17/2008
W mieszkaniu Szymona było jasno, w powietrzu unosił się kurz i kilka świeżych zapachów. Kawa, farba malarska, papierosy. Nie było gazet, papierów, popielniczek, rachunków, domowej koszuli na krześle. Żadnego śladu aktualności.
Mieszkanie było wystawne. „Nie wiem z czego ojciec żyje. Nie może zarabiać aż tyle z rent i szmuglowania kawioru”- powiedziała Anna. Jej ojciec z nonszalancją pobierał renty na dwa różne nazwiska, przewoził do Berlina tani kawior ze Wschodu i sprzedawał go pod ladą w arabskich restauracjach.
Anna usiadła przed laptopem i zapaliła papierosa. Na półeczce za nią stały flakony z lekami na raka.
- Ojciec pewnie uważa, że to egzotyczny kwiat rośnie mu w żołądku. Zamierza jechać do ekwadorskiego szamana. Wszędzie widzi swój nowy film” – Anna mówiła dosadnie, z ironią, która uważała za typowo żydowską cechę. Często powtarzała, że nikt tak zabawnie nie pisał o shoah jak Żydzi.
Szymon zachorował w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, tak jak jego ojciec. Matka wyjechała w sześćdziesiątym ósmym roku z Polski i do końca życia w kolejkach, urzędach i wszystkich przegranych sprawach pokazywała swój numer z Auschwitz. Pokazała go też w żydowskim przedszkolu, kiedy nie chcieli tam przyjąć Anny, córki gojki. Potem Anna poszła do katolickiej szkoły z internatem. Do dziś pamiętała spis treści Starego Testamentu.
„Zobacz, tam leżą jakieś rzeczy ojca”. - powiedziała.
W kartonie obok łóżka znalazłyśmy notesy, nie wywołane klisze, stare dowody i legitymacje, kilka czarno-białych zdjęć. Szymon był dobrym fotografem. Starsza kobieta gotująca coś w oparach (matka), kilka upozowanych aktorek (byłe kochanki). Notatniki Szymona były pisane po polsku, francusku i angielsku. „Cholerny kosmopolita” – burknęła Anna.
„Czuję wstyd, ciągłą niechęć do siebie” – pisał Szymon. Anna wertowała kartki tak jak się głaszcze cudzego psa.
10/16/2008
10/15/2008
10/13/2008
10/11/2008
10/10/2008
10/09/2008
obcokrajowiec w Twoim domu
10/07/2008
10/02/2008
9/22/2008
9/21/2008
9/19/2008
stacja kolejowa w Kutnie (humor utnie)
9/16/2008
Zuza mowi, ze Marta jest jak dziecko. Mieszka sama, bez telewizora, internetu, zima slucha Diany Krall. Czasem znika pod woda na trzy godziny - obserwuje ryby.
Marta i Javier usmazyli na kolacje llampuge z papryka. Sluchalismy Chambao. Bylo duzo osob - para z Murcii, para biologow morskich, Bernard z usmiechem jak harmonijka. Wszyscy po czterdziestce, z siwymi wysepkami na glowach. Javier powiedzial, ze bylysmy z Zuza najladniejsze.
9/11/2008
9/09/2008
9/08/2008
9/07/2008
lato na Majorce
9/05/2008
8/25/2008
8/24/2008
8/22/2008
8/20/2008
złe sny tłumacza
8/07/2008
GGC:
7/18/2008
7/13/2008
7/06/2008
7/05/2008
6/30/2008
6/27/2008
6/25/2008
6/24/2008
6/19/2008
Kiedy przyjechałyśmy do ciotki robiło się już ciemno. Domek był parterowy, bardzo ciasny. Kolorowe pejzaże od których roiło się na ścianach, figurki cherubinków, dzikich zwierząt, zdjęcia dalekich krewnych, proporczyki, sztuczne kwiaty. Kompozycja przypominała ołtarzyk dewocjonaliów, do których nikt się nie modlił.
Fatalny gust właścicielki nie oszczędził nawet kotów. Dwa puszyste persy perłowego koloru siedziały leniwie na poduszkach jak wypchane.
Michel zabulgotał coś niezrozumiale na powitanie. Był spokojnym, schludnym staruszkiem, którego ciotka całkowicie ignorowała. Od kilku lat miała kochanka. Był kapryśny i nieznośny, ale ciotce wystarczał sam fakt, że był o dwadzieścia lat młodszy od Michela i że nie musi mu każdego wieczoru dawkować leków na ciśnienie.
- Zrobiłam dla was kolację – powiedziała przynosząc nieapetycznie wyglądające talerze.
6/18/2008
6/10/2008
6/07/2008
jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało ?
6/05/2008
6/04/2008
6/02/2008
5/31/2008
http://www.biuroliterackie.pl/przystan/przystan.php?site=100&kto=sosnowski
abecadło. sławni laputańczycy 2
Widywałam go codziennie w stołówce studenckiej, w której ciągle jadał mimo, że był już po czterdziestce. Przyjeżdżał starym rowerem, przypominał wyliniałego lisa i niewiele mówił. Czasem jakby mimochodem opowiadał rzeczy, które wprawiały nas w konsternację - że mieszkał w ashramie w Kalkucie, gdzie uczył się z dawną narzeczoną miłości tantrycznej, że jeździł stopem po Europie z poznaną w podróży Japonką, że grywał na keybordzie w knajpach (mówiono mu, że gra tak, że nigdy nie wiadamo, czy kawałek mu się udał czy też wręcz przeciwnie). Przez krótki czas był nauczycielem klas młodszych, ale kiedy okazało się, że hucznie i beztrosko bawi z dziećmi zamiast uczyć je pisać i czytać, zwolniono go z pracy i przyznano rentę. Norbert zasiadł w fotelu i zaprzestał wszelkiej aktywności. Psychiatrzy stwierdzili u niego apragmatyzm, dziwną przypadłość, która uniemożliwiała mu wykonywanie najprostszych czynności. Całe dni przeglądał wiadomości w serwisie WAP na swojej komórce. Interesowały go przede wszystkim liczby. Wiedział ilu tamilów zginęło podczas tsunami w Indiach, ile osób obejrzało Indianę Jonesa w 89 roku, ile zarabia trzeci najbogatszy człowiek świata. Liczył również dni, które upłyneły od ważnych wydarzeń w jego życiu. Ustanawiał wielopiętrowe symetrie, pokrętne analogie i liczne wyjątki. Długie, rude włosy skleiły się w śliskie węże. Kilka życzliwych osób powiedziało mu dyskretnie, że brzydko pachnie. Któregoś dnia fotel, na którym spędzał całe dni, złamał się pod jego rosnącym ciężarem i trzeba było go oddać do naprawy. Uznał to za jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń w swoim życiu.
5/29/2008
5/22/2008
5/21/2008
5/07/2008
5/05/2008
abecadło. sławni laputańczycy.
Urodził się na wyspie, która leży na odległość monety od Madagaskaru. Jego ojciec konstruował łódki i opływał nimi oceany, a matka wychowywała Arthura, Julesa i Funny sama, zarabiając na życie jako dziennikarka i bibliotekarka.
[…]
Wszystkie kobiety, w których się kochał miały smutne, płaczliwe twarze. Grał dla nich na harmonijce maloya - pieśni czarnych niewolników z Oceanu Indyjskiego. Uczył się ich języków z książeczek rumuński, ukraiński, włoski albo arabski w 7 dni. Porównywał je w kiepskich wierszach do mitologicznych postaci. Najważniejszą ze smętnolicych dziewcząt była Agnes, Żydówka z Budapesztu. Była drugą Węgierką, którą Arthur poznał w życiu. Pierwszą była nauczycielka gry na pianinie, pani Ferency, która przygotowywała go do młodzieńczych występów i często kładła znacząco rękę na kolanie. Agnes była od Arthura starsza o osiem lat. Arthur próbował ukryć przed nią ten fakt, a Agnes uwierzyła mu, bo miał oczy i ręce dojrzałego mężczyzny. Arthur zaczął czytać Torę, zapisał się do gminy żydowskiej, świętował Szabas i chadzał na spotkania towarzystwa francusko-węgierskiego. Po sześciu rozkosznych, twórczych miesiącach Agnes wyjechała. Spotkali się dwa lata później w Budapeszcie. Spotkanie było krótkie i bolesne. Obiecali sobie nie widzieć się więcej. Pół roku później Arthur przeprowadził się nad Dunaj, żeby w tajemnicy chodzić tymi samymi ulicami, co Agnes.
[…]
5/02/2008
5/01/2008
W osiemdziesiątym siódmym mieliśmy już pewne pojęcie o historii. Wojny z Niemcami były dwie. Jeden Szwab leży zakopany w naszej piwnicy. Graliśmy we wczesnorasistowską grę „Żyd”. Wiedzieliśmy, że właściciel „Syrenki” to niepisany antagonista właściciela „Volkswagena”. Polacy to naród wybrany, a zakonnice to matki boskie. Byliśmy jednak nieprawomyślnie przywiązani do pojęcia własności. Obrysowywaliśmy patykami ziemię wołając ”to moje”. Sprzedawaliśmy pokruszoną cegłę w skorupkach od kasztana za pieniądze z liści. Lalek z Peweksu nawet nie wyciągaliśmy z pudełek, żeby nie skołtuniły im się włosy, nie pomięły sukienki, nie skaprawiły bystre oczka. Podglądaliśmy zakłady mleczarskie z trzepaka. Urządzaliśmy mrożące krew w żyłach wyprawy na dno kamienicy i na poddasze. Piwnica była wilgotna, chłodna, cuchnęła grząskim błotem i zapomnianymi słoikami z kompotem. Na strychu było duszno, prześcieradła suszyły się jak usunięte dowody zbrodni, kurz zapychał nosy, echo niosło westchnięcia. Wujkowie sadzali nas sobie na kolanach, żebyśmy zaintonowali dowolny wierszyk. Na stole stała zgrzebna wódka Polmos. Od tej pory swetry przesiąknięte tanimi papierosami i perfumami oraz złote sygnety komunistycznych baronów kojarzyły mi się z męskością.
Czasem Henrykowi Posłusznemu zdawało się, że całe osiedle spiskuje przeciwko niemu, że ludzie przekazują sobie informacje na jego temat poruszając ustami w ledwo widoczny sposób, podają sobie zaszyfrowane karteczki zamiast banknotów w kiosku, a w nocy zbierają się w jednym z mieszkań, żeby omówić plany wobec Henryka na następny dzień. Czuł się wtedy jak rozpustny tyran nękany przez zdrajców na własnym dworze; sekretarz partii węszący spiski wśród najbliższych współpracowników; członek angielskiego wywiadu, którego plany krzyżuje Piątka z Cambridge; szef koncernu komputerowego, któremu hackerzy z Europy Wschodniej wydzierają ostatnie tajne kody; cesarz, przeciwko któremu przewrót szykuje ostatni rangą służący, mąż, którego żona zdradza z agentem ubezpieczeniowym, oferującym jakże korzystne stawki.